czwartek, 13 stycznia 2011

Polityka: Jedzie pociąg z daleka...

Zima kojarzy się ludziom ze śniegiem, świętami bożego narodzenia i sylwestrowym szaleństwem. W tym roku ta lista wydłużyła się o mniej przyjemną pozycję. Jak zawsze dziadek mróz zaskoczył drogowców, a razem z nimi kolejarzy. To, co wydarzyło się potem dało mediom temat na wiele godzin programów informacyjnych i tysiące znaków w gazetach. Jak zawsze szukano winnego, osoby, na, która można by zwalić odpowiedzialność za opóźnione pociągi, stracony czas pasażerów i kolejne obniżenia reputacji polskich kolejarzy.


Kozioł ofiarny znalazł się bardzo szybko, a był nim Cezary Grabarczyk, minister infrastruktury. Opozycja i tabloidy żądały jego natychmiastowej dymisji widząc w tym lek na całe zło. Nikt nie zastanawiał się nad przyczynami problemów kolejowych, łatwiej było znaleźć winnego. Minister został przedstawiony tak, jak gdyby sam rozmyślnie doprowadził do problemów: sprowadził na Polskę nagły atak zimy( to nic, że jak twierdzą eksperci meteorologiczni, takie warunki pogodowe nie są niczym niezwykłym w naszym kraju) i rozmyślnie opóźnił przyjęcie nowego rozkładu jazdy pociągów śmiejąc się przy tym do rozpuku. Czy ktokolwiek zainteresował się tym, że nasze koleje są podzielone na spółki? Doszło do tego w roku 2000. Ten ruch, w zamyśle rządu Jerzego Buzka( to on był wtedy premierem) miał doprowadzić do lepszego kierowania polskimi kolejami, które już wtedy borykały się z problemami finansowymi. Jaki był tego wynik widzimy dzisiaj. Dworce należą do jednej spółki, tory do innej, a pociągi do trzeciej. Firmy te cały czas kłócą się pomiędzy sobą. Przykładem może być sytuacje, kiedy to PKP Przewozy Regionalne zaskarżyło PKP Inter City do sądu z powodu, obniżenia przez nią cen biletów. Kolejne rządy nie mają pomysłów jak poradzić sobie z problemami kolei. Na ich restrukturyzacje przeznaczana jest bardzo mała ilość pieniędzy. Na lata 2007-2013 spółka miała otrzymać ok. 16 mld zł dofinansowania z Unii Europejskiej na budowę i modernizację szlaków kolejowych. Do tej pory wydano tylko 100 mln zł (!) i już wiadomo, że większość pieniędzy nie zostanie wykorzystana. W jaki sposób unikniemy zwrotu tych środków do Brukseli? Rząd przesunie je na drogi.

Przyznam, że cieszyłem się, kiedy wotum nieufności wobec ministra Grabarczyka nie zostało przyjęte przez sejm. Nie, nie jestem jakimś fanatykiem PO, zaraz postaram się wytłumaczyć, z czego wynikała moja radość. Gdyby „ winny”( po części wyjaśniłem, powyżej dlaczego uważam, że minister nie jest jedynym odpowiedzialnym za bałagan) grudniowych problemów na kolei podał się do dymisji, na jego miejsca przyszłaby nowa osoba. Zapewne obiecywałaby ona, że poprawi wszystkie błędy swojego poprzednika, jednak najprawdopodobniej nie zrobiłaby nic. Nowy minister nie brał przecież udziału w tamtych wydarzeniach, nie został opieprzony przez premiera tak bardzo, że jak podaje najpopularniejsza w Polsce gazeta brukowa „ aż posiwiał”. Dlaczego miałby zając się odnową polskiego transportu kolejowego? Cezary Grabarczyk ma ku temu powody. Wie, że opozycja i media będą teraz czujnie śledzić każdy jego krok i w razie wpadki uderzą raz a dobrze. Jeżeli nie dojdzie do poprawy sytuacji to niechybnie czeka go dymisja. Czy można wierzyć w jego zapewnienia, że na święta wielkanocne pociągi będą pracowały bez zastrzeżeń? Wydaje mi się, że nie, ale warto dać mu szansę, aby zrobił jakieś kroki w tym kierunku. Nie spodziewajmy się cudu na przestrzeni paru miesięcy, ponieważ jest to niemożliwe.

W wyniku grudniowego „ kataklizmu kolejowego” doszło do czystek w szeregach prezesów spółek wchodzących w skład PKP. Pracę stracił również zastępca Cezarego Grabarczyka, Juliusz Engelhardt. „ Rządza krwi” opozycji został na chwilę przyhamowana, jednak jak dotychczas rząd nie przestawił żadnego programu restrukturyzacji kolei. Patrząc na to jak nasza władza zabiera się do uchwalania kolejnych z szumnie zapowiadanych reform można dojść do wniosku, że taki projekt nie istnieje. Najprawdopodobniej wykorzystane zostaną środki doraźne w postaci dotacji z unii. Czy to pomoże? Szczerze mówiąc wątpię. Polskie koleje potrzebują bardziej złożonego planu ich rozwoju, jednak rządzący nie przedstawią go w roku wyborczym. Za bardzo boją się porażki w nadchodzących szybkimi krokami wyborach parlamentarnych.

W powyższym tekście nie skupiłem się na wskazywaniu winnych, ponieważ uważam, że nie doprowadzi to żadnych zmian w polskich kolejach. To, czego nam potrzeba to analityczne spojrzenie na problem, wyciągnięcie z niego wniosków i nie pozwolenie na powtórzenie sytuacji z grudnia. Mam nadzieję, że politycy i zarząd spółek wchodzących w skład PKP nauczą się wreszcie czegoś na swoich błędach. „ Kolej to jest wielka sprawa i tam już kombinowali wszyscy, ode mnie zaczynając. I nie dało rady tego przerobić” mówił Lech Wałęsa reporterom TVN 24. Czy wreszcie znajdzie się ktoś, kto ją naprawi?



4 komentarze:

  1. Zdaje sobie sprawę, że problemy z koleją zaczęły się o wiele wcześniej, dlatego na końcu tekstu umieściłem wypowiedź Lecha Wałęsy.

    Co do ministra Grabarczyk to wydaje mi się, że wytłumaczyłem w tekście, dlaczego według mnie to dobrze, że nie został odwołany. Nigdzie nie stwierdziłem, że jest on niewinny tylko dałem do zrozumienia, że był jedną z wielu odpowiedzialnych osób. Mógł odejść, nie zrobił tego, więc można by powiedzieć, że jest niehonorowy. Z drugiej strony ktoś inny mógłby powiedzieć, że nie podał się do dymisji, ponieważ chce naprawić ten kolejowy bałagan. Wszystko zależy od punktu widzenia...

    Marznący człowiek, który pójdzie do wyborów zrobi to co zawsze: weźmie do ręki listę kandydatów i wybierze tych o, których kiedyś słyszał, albo sąsiad mówił mu, że zrobią z Polski drugą Irlandię( dzisiaj nie brzmi to już tak dobrze jak kiedyś)...


    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i masz rację Gabrielu Omarze, żeby dać mu szansę. A jak się nie sprawdzi, na szubienicę. Tylko mu nie mówmy, bo się zestresuje i reforma kolei może się nie udać.

    A tak nieco poważniej, Wałęsa to ma rację, ale jeszcze na długo przed nim były problemy z koleją.

    Jakże sentymentalnie się robi, kiedy przeżywam, to co mój tata przed laty. A mówił o tym, jak ludzie trzymali drzwi, aby nikt nie wsiadał. Taki był przepych. Taki też jest, kiedy podróżujemy koleją dziś.

    Tuż przed świętami stałem na dworcu, z całą masą ludzi oczekujących na pociąg. Oczywiście opóźniony pociąg. Nagle rozległ się głośny dźwięk lokomotywy. Niemcy! - krzyknąłem. Wszyscy zareagowali śmiechem i właśnie chyba tak powinniśmy podchodzić do instytucji związanych z kolejami. Ze śmiechem wywołanym ironią i politowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzydko piszesz

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma to jak anonimowe komentarze ;) Na całe szczęście traktuje krytykę jako motywator do dalszej pracy.

    OdpowiedzUsuń