piątek, 22 lipca 2011

Sport: Pseudo-reprezentacje kraju

Można mi zarzucać, że lubię się powtarzać, ale jeśli jakaś patologia ma podobną przypadłość, to dlaczego by nie poruszyć jej po raz kolejny? Na łamach tego bloga nie pisałem jeszcze o kwestii nacjonalizowania zawodników, tylko po to, aby wzmocnili daną reprezentację kraju. Niektórzy mogą pamiętać mój tekst na ten temat z innej witryny, ale z racji zbliżającego się EURO, warto odkurzyć ten wątek.
Jeszcze przed Mundialem w 2002 roku, bramki dla naszej kadry strzelał Emmanuel Olisadebe. Jako młody chłopak cieszyłem się z jego goli. Dziś byłoby inaczej. Oli to pierwszy czarnoskóry zawodnik grający dla Polski. I tu pojawia się kwestia sporna, gdyż dziś uważam, że nie grał dla kraju, a tylko dla siebie i tylko po to, żeby się wypromować. Może niektórzy pamiętają jeszcze sytuacje, kiedy Olisadebe nie przyjechał na kadrę z powodu kontuzji, a za kilka dni pewnie radził sobie w Panathinaikosie Ateny. „Patriotyzm” godny podziwu. Ale czego wymagać od Nigeryjczyka, który najprawdopodobniej nie był szczery nawet wtedy, gdy podawał rok swojego urodzenia?

czwartek, 21 lipca 2011

Film, Muzyka: Przyjaciele z filmowego podwórka


Stworzenie filmu to nie lada wyzwanie. Widać to chociażby na napisach końcowych, gdy przed oczami przewija się nam szereg nazwisk ludzi zaangażowanych w pracę nad konkretną produkcją. Za wszystko rzecz jasna odpowiada reżyser, który dany tytuł firmuje swoim nazwiskiem i podejmuje ostateczne decyzje co do finalnego kształtu dzieła. Wśród szeregu producentów, dźwiękowców, scenarzystów ktoś w filmie musi zadbać o muzykę. Dla mnie od lat w soundtrackowej rywalizacji wygrywa jeden człowiek. Tym kimś jest Clint Mansell.

wtorek, 19 lipca 2011

Książka: Opowieść z pustynnej planety

Jakie książki sprzedają się w Polsce najlepiej? Nie akceptuję odpowiedzi typu romansidła dla kur domowych, czy retro kryminały. W kraju nad Wisłą, aby osiągnąć sukces wydawniczy wystarczy napisać powieść z wątkiem fantastycznym. Całe półki księgarni zajmują opasłe tomiszcze fantasy napisanego przez Polaków. Powieściom tym najczęściej nie można zarzucić niczego innego niż nudę. Na całe szczęście spośród stosu podobnych do siebie książek można jeszcze wyłapać reedycje klasyków.

„ Diuna” to powieść sf napisana przez Franka Herberta w 1965 roku. Doczekała się już wielu wydań i wznowień, a mnie przyciągnęło do niej piękne wydanie okraszone ilustracjami Wojciecha Siudmiaka, ale o tym później… Nie jestem już takim fanem fantastyki jak kiedyś, przejadł mi się ten gatunek prozy, tak, więc podszedłem do „ Diuny” z pewną rezerwą. Wiedziałem, że jest to kultowa książka, która ma wielu fanów, jednak nie spodziewałem się tego, co przeczytałem. Nie uprzedzajmy jednak faktów.

piątek, 15 lipca 2011

Społeczeństwo: Żebrak

ŻEBRAK



Będzie to historia o ludziach, którzy są na „pani da”. Od niedawna mijam ich bez słowa. Od niedawna patrzę trochę ironicznie. Od niedawna mnie denerwują.

Stojąc przy kiosku byłam obserwowana przez panią z dzieckiem na rękach. Czekałam na resztę i zza ramienia usłyszałam „pani da, pani…” dalej czekałam, by dać. Zastanawiałam się jednak ile w swoim życiu już dałam. Było to zawsze bezinteresowne, nie liczyłam na to, że kiedyś ktoś mi się odwdzięczy, czy że podczas Sądu Ostatecznego Bóg poklepie mnie po ramieniu. Robiłam to z dobrej woli. Rodzice uczyli mnie, by pomagać i gdy ktoś prosi mnie o pomoc, udzielam jej. Otrzymałam resztę i zbierając ją z plastikowej podkładki poczułam, że ktoś niemiłosiernie mnie szturcha. Chwileczkę myślę sobie, niech zgarnę kasę. Ale napastnik nie ulegał… to była ona… ciemnoskóra kobieta z dzieckiem na rękach. Błagalnym wzrokiem patrzyła na mnie i powiedziała „pani da”, jednak w jej spojrzeniu dostrzegłam coś jeszcze, coś czego jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam. Widziałam jak szydzi ze mnie, jak się śmieje i czeka bym dała z siebie zrobić osła. To był moment, w którym powiedziałam „dość! nie wspomagam oszustów”. Ominęłam ją bez słowa…

wtorek, 12 lipca 2011

Film: Problem współczesnego kina

Kino, dziesiąta muza, rozrywka, której codziennie oddają się miliony ludzi, stanęło przed sporym problemem. Rozwój techniki 3D wywiera presję na twórcach. Producenci chcąc, nie chcąc starają się wepchnąć w swoje dzieła coraz większą ilość efektów specjalnych. Filmy stają się prostymi, wizualnymi wydmuszkami… Na całe szczęście pozostaje jeszcze nadzieja, że nie wszyscy będą ślepo podążać za trendami.



Od razu muszę napisać, że nie jestem przeciwnikiem efektu 3D. Pamiętam, że jako dziecko bardzo lubiłem czytać komiksy, które dzięki dwubarwnym okularom nabierały głębi. Już wtedy odbierałem to, jako ciekawostkę- ot dodatek do główniej historii. Kiedy zachęcony pozytywnymi opiniami brata wybrałem się do kina na „ Avatar” wiedziałem, że będę miał do czynienia z filmem opierającym się na efektach specjalnych. Po zakończonym seansie nie zmieniłem swojej opinii, ale uświadomiłem sobie, że nastąpił punkt zwrotny kina. Bardzo niebezpieczny punkt zwrotny.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Muzyka: Imprezowo-Globalowo


Festiwalowy sezon w pełni.
Jedni przy dźwiękach dobrej muzyki brudzą kalosze openerowskim błotem, inni z utęsknieniem czekają na Riverside.
Ja wygrałam bilet na Global Gathering.


Jak było?
Gdybym miała użyć jednego słowa, które opisuje moje wrażenia po tak wielkiej imprezie, byłoby to "miazga".
Zmiażdżył mnie rozmiar głównej sceny. Zmiażdżyły efekty świetlne w postaci laserów. Wreszcie zmiażdżyła mnie obecność największych dj-ów trance'owych świata.

niedziela, 10 lipca 2011

Społeczeństwo: Być poza

Kilka lat temu w Polsce stało się modne klasyfikowanie ludzi według słuchanej muzyki, ubioru, a nawet fryzury. W ten prosty sposób każdy, kto nosił bluzę z kapturem zostawał hip-hopowcem, a długowłosy „ brudasem”. To zjawisko jest proste do wytłumaczenia: potrzebujemy uproszczeń, aby łatwiej poruszać się pośród innych. Jednak, co zrobić, kiedy coraz większa liczba osób chce wyrwać się ze szpon określników i stać z boku?



No właśnie każdy z Nas to kiedyś przerabiał. Po raz pierwszy w okresie dojrzewania. Wtedy chcieliśmy być inni niż rodzice i buntowaliśmy się na każdym kroku. Naszym celem było stanie poza przyjętymi normami, zachowywanie się inaczej niż znienawidzeni „ starzy”. Najczęściej taka postawa przechodzi wraz z ulotem nadmiaru hormonów i ostatnim wyciśnięciem pryszcza, ale czasami… Niektórzy pomimo upływu czasu cały czas buntują się przeciwko normom i klasyfikacjom, nie chcą być tacy jak inni. Rozumiem ich, ponieważ sam uważam siebie za indywidualistę, ale taka postawa niesie ze sobą sporo niebezpieczeństw.