czwartek, 21 listopada 2013

Film: Dlaczego oglądam "Ekipę z Warszawy"?

To okropny, najgorszy, najpodlejszy z programów typu reality show. Pokazane są w nim najniższe ludzkie instynkty, zachowania rodem z dziczy, epatowanie wulgarną seksualnością i przemocą. Przekleństwa w formie przecinków. Puste, niedouczone dziewczyny i faceci, którym w głowie tylko zaliczenie jak największej ilości "gąsek". Dno i patologia społeczna. 


Mogłabym tak w nieskończoność wylewać kubły pomyj na nowy twór MTV (swego czasu świetny program muzyczny- ehh, to se ne vrati), zresztą nie tylko ja. Większość znanych mi osób co najmniej wyśmiewa ten "program", niektórzy też są zgorszeni. A jednak- po obejrzeniu pierwszego odcinka, poszukałam ich więcej. Podłączyłam laptopa do telewizora i zaczęłam oglądać z niegasnącą uwagą coraz to nowe wymysły uczestników tego cyrku na kółkach.

czwartek, 12 września 2013

Film: Trudne sprawy w telewizji

Jak mawiał klasyk, w czyim ręku spoczywa pilot, ten ma władzę. Tyle, że w obecnych czasach jest to najprawdopodobniej władza w szpitalu dla psychicznie chorych. Niestety niemal każdego dnia umacniam się w przekonaniu, że telewizja nas wręcz odmóżdża.



Tak wiele mówi się o płaceniu abonamentu radiowo-telewizyjnego, ale ostatnio uświadomiłem sobie pewną analogię. Każdy, kto płaci tenże abonament, inwestuje swoje pieniądze, niczym ćpun w narkotyki. W cenę abonamentu mamy bowiem wliczone albo ogłupienie, albo efekt deja vu, w postaci filmów, czy programów, które widzieliśmy już setki razy. Ot, takie dopalacze w postaci tv.

Przez ostatnie kilka lat nie korzystałem z kablówki. Przyznam szczerze, iż nie żałuję, aczkolwiek transmisje niektórych wydarzeń sportowych skłoniły mnie jednak ku temu „dobrodziejstwu”. Najciekawsze produkcje (multum seriali) znajdziemy dziś w sieci. Tymczasem, obecnie niemal w każdym kanale telewizyjnym… gotują. Amatorzy, profesjonaliści, wszędzie i wszyscy. Niemal w każdej telewizji niemiłosiernie wieje nudą. Tylko w TVN-ie nadal panuje debilizm i zakłamany obraz świata. To chyba największa rozrywka.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Społeczeństwo: Relatywnie zły i dobry


Rzekomo każdy kij ma dwa końce. Możemy także wyróżnić dwie strony medalu. Ale, czy zachowanie będące dla jednych z gruntu złe, dla innych może być dobre? Zdaję sobie sprawę, że na świecie istnieje całe mnóstwo obrzędów religijnych, dlatego też postaram się abstrahować od nich. Temat, który chcę dzisiaj poruszyć jest bardzo skomplikowany, ponieważ okazuje się, że z moralnego punktu widzenia, mogę być jednocześnie i zły, i dobry.

Relatywizm moralny może doprowadzić do tego, że nasza percepcja będzie zakręcona, niczym koń na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną. Rozumiem, że każdy żyje według swoich zasad i każdy ma swoje sumienie. Jak jednak można postrzegać tę samą postawę w dwa zupełnie skrajne sposoby?

O ile jestem w stanie zrozumieć zasady manicheizmu i dualizmu moralnego, to teorie propagowane przez Heraklita z Efezu wydają się niedorzeczne. Protagoras i sofiści sugerowali, że miarą wszystkiego jest człowiek, ale czy to wystarczy, aby zyskać prawo do usprawiedliwienia wszystkiego? Znak jing i jang można traktować jako symbol dualizmu, ale to, że ktoś pojmuje zło, jako dobro, nie prowadzi już do równowagi w przyrodzie.

Tekst ten nie jest swego rodzaju wyprawą krzyżową, konkwistą. Tym razem nie będę namawiał do religijnego fanatyzmu. Chcę Wam jednak uświadomić, że termin zwany relatywizmem moralnym jest drogą na skróty. Być może niektórzy lubią takie drogi, ale czy relatywizm nie jest uniwersalnym wytrychem, będącym usprawiedliwieniem dosłownie wszystkiego? To zupełnie nielogiczne, jak argument „nie, bo nie”.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Polityka: Zwolnienie z rzetelności


Dziś będzie wyjątkowo „rzetelnie, lewicowo i liberalnie”. Bo czy Internet, Facebook, Twitter i natłok informacji w sieci zwalniają dziennikarzy z obowiązku profesjonalizmu i rzetelności? Być może Monika Olejnik jest innego zdania, niż ja. W każdym razie, w minionym tygodniu „po lewej stronie” działo się dość dużo, więc warto przyjrzeć się tymże nowinkom.


Oczywiście wiadomość o wybuchach w trakcie bostońskiego marszu to tragiczna wiadomość, ale czy Monika Olejnik zachowała się poważnie publikując notkę: „Dwa wybuchy – w Bostonie, nie Smoleńsku”? Według mnie, portale społecznościowe nie zwalniają z żadnej odpowiedzialności. To, że dana opinia nie idzie akurat na żywo w radio, programie TV, czy też nie jest publikowana w gazecie, nie oznacza, że osobie publicznej, która pretenduje do miana opiniotwórczego dziennikarza to przystoi. Może i zdarzy mi się czasem rzucić mięsem na „FB”, ale jeszcze (sic!) nie jestem ani dziennikarzynom  z TVN-u, ani pismakiem z „Wyborczej”, a grono moich czytelników ogranicza się do biednych ludzi z Tybetu, którzy nie wiedzą cóż począć ze swoim życiem.

Jestem w stanie zrozumieć, że temat Smoleńska „przejadł się” polskiej opinii publicznej. Nie jestem jednak w stanie pojąć, jak nasz rząd mógł pozwolić sobie na tak lekceważącą postawę, jeśli chodzi o wyjaśnienie tej sprawy i śledztwo. Fakt faktem, nie powinniśmy o tym tyle dyskutować. I tak też by się stało, gdyby osoby rządzące tym krajem nie miały w dalekim poważaniu suwerenności Polski. Niestety tak zwanych „dupolizów” można znaleźć wszędzie. W naszym miejscu pracy, w szkole, w polityce i w mediach.

Jako że obiecałem dzisiaj „rzetelność”, nie będę więc wspominał o tym, jak Monika Olejnik „profesjonalnie” prowadzi swoje programy, które przecież w żadnym razie nie przypominają kłótni przekupek na targu. Nie będę też pisał o rzekomym pseudonimie Olejnik opublikowanym w „Mity i fakty”. A skoro nie będzie nic o towarzyszce Stokrotce, to nie będzie i o jej ojcu, Tedeuszu Oleniku, majorze komunistycznych Służb Bezpieczeństwa. Pominę również kwestię rozwodu i studia z zootechniki. Kurde, w takim razie nie mogę chyba napisać nic.

środa, 17 kwietnia 2013

Marian Kowalski: Polityków gubią nadmierne ambicje


Człowiek o bardzo popularnym nazwisku, ale także i wyjątkowo nieprzeciętnej charyzmie, czyli Marian Kowalski, opowie nam o Ruchu Narodowym, będącym nowym przedsięwzięciem na polskiej scenie politycznej.



Sako: Czym w ogóle jest Ruch Narodowy?

Marian Kowalski: Ruch Narodowy jest to oddolna akcja, głównie osób młodych o poglądach narodowych i patriotycznych, która jest reakcją na skostniały system demokratyczny i niewydolność obecnych instytucji państwowych.

S: Wasze działanie zaczęło się od Marszu Niepodległości, obecnie jest o Was coraz głośniej. Pojawiła się też deklaracja ideowa Ruchu Narodowego. Możemy się spodziewać Was także w najbliższych wyborach do Europarlamentu?

MK: Żadnych decyzji jeszcze nie ma. Dostosujemy się do woli naszych działaczy terenowych. Jeżeli uznają, że jest to potrzebne, to na pewno nie uchylimy się od odpowiedzialności.

S: Marsz Niepodległości jest niewątpliwie Waszym wielkim sukcesem. Niespodziewanie udało się przyciągnąć wielu ludzi, ale czy uda się również zaskarbić zaufanie wyborców?

MK: Nie boję się konfrontacji naszych poglądów z poglądami innych ugrupowań. Natomiast podkreślam, że nie kieruję się własnymi ambicjami, czy chęcią zrobienia kariery, bo miałem już możliwość robienia tego w organizacjach, które funkcjonują w obiegu publicznym. Jest jednak wiele problemów, które nie mogą czekać, dlatego też nie uchylamy się od działań czysto demokratycznych.

piątek, 5 kwietnia 2013

Polityka: Wojna nuklearna i wojna cybernetyczna


W Korei robi się coraz goręcej i to nie ze względu na pogodę. Rosja, a także Chiny, które starały się stać po stronie swoich komunistycznych przyjaciół, zajmują coraz bardziej neutralne stanowisko. Tymczasem Stany Zjednoczone i Korea Południowa coraz bardziej obawiają się ataku Kim Dzong Una i Pjongjangu.



Gdyby tak 4 z wyżej wymienionych państw użyły pewnego przycisku, powierzchnia naszego globu mogłaby się diametralnie zmienić. Na razie nie obierałbym jednak aż tak czarnego scenariusza, ale jak mawiali starożytni Czesi „never say never”. Mawia się także, że kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. Po co więc amerykańskie bombowce B2 przelatywały przez terytorium komunistycznej Korei?  Po co te prowokacje? Dyplomaci z USA mówią tylko, że mają swoje sprawy i nie muszą się z tego tłumaczyć. Tymczasem, gdyby Kim Dzong Un zachował się tak, jak niepełnosprawny sprinter Oscar Pistorius, mógłby zestrzelić bombowce B2, twierdząc, iż sądził, że to atak ze strony USA. Lekkoatletyczny reprezentant RPA wyszedł z aresztu po wpłacie kaucji, więc być może młody Kim Dzong też by się jakoś wywinął?

Z pewnością daleko mi do stawania w obronie koreańskiego wodza z Partii Pracy. Dziwi mnie jednak kaganek pokoju i oświaty, który noszą uzbrojeni po zęby żołnierze USA. W pewnym sensie ich wyprawy do Iraku, czy Afganistanu przypominają mi apokryficzne wyprawy krzyżowe. Ot, wspaniali Amerykanie będą nawracać świat. Może z pomocą przyjdą im Żydzi, którzy wprowadzają w życie nową wersję holocaustu, nawracając naród palestyński.

środa, 27 marca 2013

Sport: Jak w porach roku Vivaldiego


Radujmy się i cieszmy, bo mamy już kalendarzową wiosnę. Co prawda, za oknami jeszcze tego nie widać, ale już stare porzekadło ostrzegało nas, że w marcu jest, jak w garncu. Nie ma się jednak co załamywać. Z lamusa meteorologów wiemy, że kiedyś w tym okresie bywało i -20° C.


To, co najgorętsze tej zimy dobiegło już końca. Mimo naszego narzekania i na mróz, i na naszych sportowców, nasi zimowi reprezentanci zapewnili nam sporo emocji. I to emocji zdecydowanie bardziej pozytywnych, aniżeli wspaniały Robert Lewandowski i spółka, którzy ulegli ostatnio Ukrainie.

piątek, 22 marca 2013

Cycki kluczem do sukcesu?


Swego czasu wypomniano mi, że pisząc o „Nergalu” wyświadczam mu przysługę. Nawet mimo tego, że krytykowałem jego zachowania. Rzekomo i ja dołączyłem do medialnego grona, które dmuchało balonik z napisem „Adam Darski”. Gdybym jednak wziął na poważnie stare porzekadło „nie ważne co, ważne żeby pisali” to… nie powinienem pisać o nikim.


Po tym jakże intymnym wstępie, przejdę jednak do dzisiejszego clue. Czytelnicy mogą się już przecież denerwować, gdzie podziały się tytułowe cycki. Na razie nie mam nic wspólnego z wp.pl, dlatego też dotrzymam słowa rzeczonego w tytule. Jak mówi motto starożytnych Bułgarek (a może Rumunek?): są cycki, jest sukces!

środa, 27 lutego 2013

Sport: Walki kogutów


Ostatnimi czasy sporty walki w Polsce są coraz bardziej popularne. Ze względu na jakość naszych zawodników, boks cieszył się sporym zainteresowaniem już od dawna. Dziś ewidentnie rosną słupki oglądalności MMA. Jednak, czy federacje KSW, bądź też MMA Attack dorównują jakością swoim amerykańskim protoplastom?



Niestety często ze zniesmaczeniem dowiadujemy się z mediów o kolejnych „fajterach”, którzy mają pojawić się w ringu. Mariusz Pudzianowski do dziś jest dla wielu jedynie ringowym celebrytą, aczkolwiek należy mu oddać, iż walnie przyczynił się do promowania tej dziedziny sportu w naszym kraju. Gdyby nie walki Pudziana w KSW, Mamed Chalidow być może nie byłby dziś tak popularny. Oczywiście nie ma nawet co porównywać umiejętności obu zawodników, ale organizatorzy gal znaleźli marketingowy wytrych i żyłkę złota, jaką są celebryci w ringu.

sobota, 2 lutego 2013

Polityka: Zakaz rowerowania


Za oknami nastała zima, która w tym roku (na szczęście) niespecjalnie zaskoczyła drogowców. Dla naszego bezpieczeństwa, dla bezpieczeństwa całego narodu i społeczeństwa, chciałbym jednak ogłosić ZAKAZ ROWEROWANIA.


Nie ma to być bezsensowne ograniczenie prędkości, niczym na trasie ścieżki rowerowej Gdańsk – Sopot. Nie chodzi też o fakt, że jazda rowerem po śniegu jest niebezpieczna, niczym seks z Anną Grodzką, czy też Krzysztofem Bęgowskim. A zresztą,  to jedno i to samo. Notabene, „Ruch Paligłupa” planuje wznieść pana Annę na wicemarszałka sejmu. Przy tej masie upadek może być bolesny. Dlatego też winno się jeszcze zastanowić, czy warto ryzykować. Na szczęście nasz rząd, którego niestety jestem wielkim przeciwnikiem, dba o pana Annę i partie inne, niż RPP nie mają ochoty na takiego wicemarszałka. Tymczasem, żeby zobaczyć, co ciekawego dzieje się na profilu Anny Grodzkiej, będziecie zmuszeni wcisnąć „czytaj więcej”. Ot, taki chwyt marketingowy.

czwartek, 3 stycznia 2013

Film: YUMA- czyli jak nakręcić film o odzieży sportowej

Witam Was po bardzo długiej przerwie. Zbyt wiele działo się przez ten czas, by o tym opowiadać. Dziś moja recenzja filmu polskiego,Tak, wiem- kto by chciał oglądać polski film? A jednak skusiłam się po pochlebnych opisach prawdziwych znawców. Przedstawiam Wam przepis na kolorowy misz-masz. Zaczynajmy więc.


Na początek należy zatrudnić młodych, znanych z trudnych ról aktorów, jak Jakub Gierszał, czy Tomasz Schuchardt. Dla smaczku dodać wybitną Katarzynę Figurę. Do tego kilka ładnych młodych aktorek i oczywiście- obsadzanego ostatnio wszędzie Tomasza Kota (którego cenię za grę aktorską, jednak boję się, że pewnego dnia mi wyskoczy z lodówki). Przyprawić przaśnym klimatem przygranicznego miasteczka z lat 90', groźnymi Rosjanami i burmistrzem- stałym bywalcem domu publicznego. Zamieszać? A skąd- Gierszała i Schuchardta skłócić z powodu dziewczyny i konfliktu kulturowego. Dorzucić grzechy młodości z miejscowym policjantem i wujka celnika. Czy to fabuła? Nie, to tło dla wyjazdów do mitycznego Reichu. Dla "jumania" zagranicznych dresów i adidasów.