piątek, 5 kwietnia 2013

Polityka: Wojna nuklearna i wojna cybernetyczna


W Korei robi się coraz goręcej i to nie ze względu na pogodę. Rosja, a także Chiny, które starały się stać po stronie swoich komunistycznych przyjaciół, zajmują coraz bardziej neutralne stanowisko. Tymczasem Stany Zjednoczone i Korea Południowa coraz bardziej obawiają się ataku Kim Dzong Una i Pjongjangu.



Gdyby tak 4 z wyżej wymienionych państw użyły pewnego przycisku, powierzchnia naszego globu mogłaby się diametralnie zmienić. Na razie nie obierałbym jednak aż tak czarnego scenariusza, ale jak mawiali starożytni Czesi „never say never”. Mawia się także, że kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie. Po co więc amerykańskie bombowce B2 przelatywały przez terytorium komunistycznej Korei?  Po co te prowokacje? Dyplomaci z USA mówią tylko, że mają swoje sprawy i nie muszą się z tego tłumaczyć. Tymczasem, gdyby Kim Dzong Un zachował się tak, jak niepełnosprawny sprinter Oscar Pistorius, mógłby zestrzelić bombowce B2, twierdząc, iż sądził, że to atak ze strony USA. Lekkoatletyczny reprezentant RPA wyszedł z aresztu po wpłacie kaucji, więc być może młody Kim Dzong też by się jakoś wywinął?

Z pewnością daleko mi do stawania w obronie koreańskiego wodza z Partii Pracy. Dziwi mnie jednak kaganek pokoju i oświaty, który noszą uzbrojeni po zęby żołnierze USA. W pewnym sensie ich wyprawy do Iraku, czy Afganistanu przypominają mi apokryficzne wyprawy krzyżowe. Ot, wspaniali Amerykanie będą nawracać świat. Może z pomocą przyjdą im Żydzi, którzy wprowadzają w życie nową wersję holocaustu, nawracając naród palestyński.


Ten jeden wyjątkowy raz pokuszę się o to, aby nie być stronniczym. A co mi tam? Sądzę, że Kim Dzong Unowi uderzyła sodóweczka. Nawet nie jestem w stanie stwierdzić, czy ma on 29, czy 30 lat, ale widać, że władza ewidentnie uderzyła mu do głowy. Schedę po ojcu, Kim Dzong Ilu przejął w grudniu 2011 roku i postanowił kontynuować władzę silnej ręki, przebijając nawet swojego tatusia. Mawia się o pewnych personalnych zmianach w jego marionetkowym rządzie, które rzekomo mają spowodować swego rodzaju odwilż polityczną. Aczkolwiek czy przygotowywanie rakiet potwierdza tę teorię?

Error! Uwaga, hakerzy!
Najbliżej mi więc do stanowiska grupy najsłynniejszych hakerów, która zwie się Anonymous. Żądają oni „abdykacji” Kim Dzong Una i wprowadzenia demokracji w Korei Północnej. Ponadto, w swoim oświadczeniu nawoływali tamtejszą ludność do walki o wolność, oferując także swoją pomoc. Grupa Anonymous krytykuje również rządy USA. Hakerzy zapewniają, że już teraz mają dostęp do rządowych komputerów i baz danych Korei.




Muszę przyznać, że słynni hakerzy mają szczytny cel i wierzę, że naprawdę są w stanie wiele wskórać. Być może Anonymous to współczesny Robin Hood, czy też bliższy nam Janosik. Z tego miejsca chciałbym jednak przestrzec Was przed hakerami. Świat w którym żyjemy, to świat cybernetyczny. Możemy w nim stworzyć swoje alter ego,  a za sprawą sieci Tor zamówić broń lub zlecić komuś zabójstwo. Możemy też zostać wrobieni w cybernetyczny przekręt. I wcale nie naoglądałem się za dużo filmów na ten temat. Piszę z autopsji. Internet mimo wszystko daje nam jakąś anonimowość. Nie będę jednak pisał o szczegółach, aby nikt nie zarzucił mi, że wychowuję pokolenie internetowych przestępców.

A na koniec, anegdotka dotycząca błyskotliwości naszej policji. Młody aspirant pyta:
- Studiuje Pan w Gdańsku?
- Tak.
- Czyli w takim razie, studiuje Pan na Politechnice Szczecińskiej, tak?
Ewidentnie trafiłem na polską wersję Sherlocka Holmesa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz