środa, 17 kwietnia 2013

Marian Kowalski: Polityków gubią nadmierne ambicje


Człowiek o bardzo popularnym nazwisku, ale także i wyjątkowo nieprzeciętnej charyzmie, czyli Marian Kowalski, opowie nam o Ruchu Narodowym, będącym nowym przedsięwzięciem na polskiej scenie politycznej.



Sako: Czym w ogóle jest Ruch Narodowy?

Marian Kowalski: Ruch Narodowy jest to oddolna akcja, głównie osób młodych o poglądach narodowych i patriotycznych, która jest reakcją na skostniały system demokratyczny i niewydolność obecnych instytucji państwowych.

S: Wasze działanie zaczęło się od Marszu Niepodległości, obecnie jest o Was coraz głośniej. Pojawiła się też deklaracja ideowa Ruchu Narodowego. Możemy się spodziewać Was także w najbliższych wyborach do Europarlamentu?

MK: Żadnych decyzji jeszcze nie ma. Dostosujemy się do woli naszych działaczy terenowych. Jeżeli uznają, że jest to potrzebne, to na pewno nie uchylimy się od odpowiedzialności.

S: Marsz Niepodległości jest niewątpliwie Waszym wielkim sukcesem. Niespodziewanie udało się przyciągnąć wielu ludzi, ale czy uda się również zaskarbić zaufanie wyborców?

MK: Nie boję się konfrontacji naszych poglądów z poglądami innych ugrupowań. Natomiast podkreślam, że nie kieruję się własnymi ambicjami, czy chęcią zrobienia kariery, bo miałem już możliwość robienia tego w organizacjach, które funkcjonują w obiegu publicznym. Jest jednak wiele problemów, które nie mogą czekać, dlatego też nie uchylamy się od działań czysto demokratycznych.


S: W ONRze był Pan rzecznikiem prasowym, a teraz jakie pełni Pan stanowisko?

MK: Jestem w radzie decyzyjnej Ruchu Narodowego. Tam nie ma funkcji, jako takich. Jest dział kolegialny, wszyscy mają tam równy głos i nie pełnimy dodatkowo funkcji typu skarbnik, przewodniczący, czy prezes.


S: Dzięki swojej charyzmie wzorowo czuwał Pan nad organizacją Marszu Niepodległości, a mimo to zaznacza Pan, że jest gotów dostosowywać się do decyzji organizacji. Jak łączyć charyzmę z pokorą?

MK: Po raz kolejny zaznaczam, że nie robię tego wszystkiego dla własnej kariery, bo przez te dwadzieścia parę lat w Polsce demokratycznej w jakiś sposób uczestniczyłem w życiu publicznym, będąc na przykład w Unii Polityki Realnej. W lubelskich wyborach samorządowych wielu działaczy narodowych i prawicowych startowało na przykład z listy PiSu. Uważam jednak, że tym, co gubi wiele organizacji „niereżimowych” przez te dwadzieścia parę lat, były nadmierne ambicje poszczególnych polityków. Zawsze podkreślam, że odpowiedzialność, to także dyscyplina i nigdy nie można własnego „ja” przedkładać ponad dobro wspólne. Jeżeli ambicje jednej osoby mogłyby prowadzić do tego, że część osób by się od wszystkiego odsunęła, to z pewnością nie warto. Ja na pewno tego nie zrobię.

S: Czy w Ruchu Narodowym krystalizuje się już osoba, która mogłaby w przyszłości pełnić funkcję lidera?

MK: Jest na pewno kilka takich osób. Z pewnością liderami są członkowie rady decyzyjnej, bo pochodzą z ugrupowań tworzących trzon Ruchu Narodowego. Do tej pory nie było jednak potrzeby mianowania, czy też wyborów prezesa. Działamy na zasadzie ruchu społecznego. Każdy robi co może. O ile na Lubelszczyźnie cieszę się dużym zaufaniem kolegów, o tyle nie chciałbym w żaden sposób wchodzić na czyjś teren. Każdy region Polski i każda organizacja ma swojego lidera i dopóki nie będzie takiej konieczności, to nie widzę powodów, żeby ktoś był stawiany nad innymi. Jeżeli dojdzie do tego, że będą wybory do Europarlamentu i pojawi się wola wystartowania w nich, również nikt nikomu nie będzie wchodził na jego teren. Nie będzie żadnych problemów typu ambicjonalnego i to znacznie ułatwi przetarcie tych szlaków w ewentualnym starcie w wyborach.

S: Szukacie elektoratu wśród młodych ludzi, powalczycie o wyborców PiSu, czy może chcecie być alternatywą dla 51% Polaków, którzy nie biorą udziału w wyborach?

MK: W zasadzie nie chcemy skubać czyjegoś elektoratu. Generalnie odwołujemy się do ludzi młodych, którzy wchodzą w dorosłe życie  i mają duży kłopot z odnalezieniem się we współczesnej rzeczywistości z powodu zapaści gospodarczej. Produkujemy bezrobotnych magistrów. Produkujemy ludzi, którzy nie mogą ugruntować swojego życia zgodnie z własnymi ambicjami. Ludzie którzy są w moim wieku, czy też są starsi, mają jakąś pracę, czy emeryturę, ale obecni 25-latkowie nie mają pracy i na pewno nie będą mogli korzystać z żadnych świadczeń socjalnych. Dlatego trzeba postawić na to, żeby ich przyszłość miała sens i żeby mogli wiązać swój los z Polską, tutaj na miejscu. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby całe pokolenie było zmarnowane.

S: W przypadku ewentualnego sukcesu w wyborach nie weszlibyście w komitywę z PO, SLD, czy Ruchem Palikota. Jest jeszcze ktoś, z kim nie ma mowy o współpracy?

MK: Niemal wszystkie ugrupowania obecnego establishmentu generalnie postawiły na Unię Europejską. Co by nie mówić, UE kieruje się egoizmem i strukturą biurokratyczną, do której Polska musi się dostosowywać. Bo choćby nie wiem jak Polacy głosowali i kogo wybrali, to i tak prawo unijne jest nadrzędne. Dyktat Brukseli jest czymś, co łamie wolę obywateli polskich. Jesteśmy przeciwni takiemu stawianiu sprawy i wyobrażamy sobie życie bez Unii. W związku z tym, że pojawiły się pewne oskarżenia, podkreślam jednak, iż na pewno nie kierujemy oczu na wschód, na Rosję. Historia pokazała, że Rosja kieruje się wyłącznie własnym dobrem. Niezależnie od tego, czy jest biała, czy czerwona. Polska nigdy nie będzie przez nich traktowana, jak partner. Trzeba być bardzo ostrożnym i nie szukać sojuszników wśród potęg, bo one są egoistyczne. Natomiast warto rozejrzeć się w bliższej okolicy, bo jest to w miarę przychylny dla nas region. Region, z którym możemy współpracować na zasadach partnerskich.

Jeśli chodzi o partie establishmentu, to są to partie o poglądach mocno socjalistycznych. Nie działają dla dobra biednych ludzi, ale dla rządów biurokratów. Nie planują losu obywateli w kategoriach pokoleń, a jedynie od wyborów, do wyborów.  Odrzucamy taki system. Nie będziemy współpracować z nikim, kto kieruje się pobudkami klasowymi, partyjniactwem, czy jakąś doktryną. Doktrynerstwem jest fakt, że lewica chce dobra lewicy, liberałowie chcą zwycięstwa liberalizmu, a my jesteśmy ruchem narodowym, czyli kierujemy się dobrem całej wspólnoty, niezależnie od tego z jakich grup społecznych się pochodzi i niezależnie od tego, jakie się ma poglądy polityczne. W pewnej perspektywie zależy mi tak samo na dobru wyborców Palikota, jak i na dobru naszych działaczy. Taktujemy to, jako dobro wspólne i chcemy przekonać do siebie także ludzi, którzy według nas dzisiaj błądzą politycznie.

S: Mawia Pan, że wyborcy żadnej partii nie są pańskimi wrogami. Skąd taka dyplomatyczna postawa? Nie jest to często spotykane w polityce.

MK: Gdybym chciał być politykiem sensu stricte, to miałem już bardzo wiele propozycji w swoim życiu. Żadnej nie przyjąłem, ponieważ to jest małostkowe i źle służy Polsce. I to od pokoleń. Od setek lat, kierowanie się dobrem własnego plemienia kończy się tym, że także i moje plemię zostaje w końcu wyrzynane. Nie można tak robić i jako Ruch Narodowy nie będziemy nigdy postępować małostkowo i wyłącznie dla własnego dobra.

S: Nie ukrywa Pan swojej wiary w Boga, sugerując jednak, że dla wyznawców innej religii, niż katolicka, również znajdzie się miejsce w Ruchu Narodowym.

MK: Oczywiście. Marsz Niepodległości był najlepszym tego przykładem. Był na nim obecny Niklot, byli także zakonnicy i ludzie o których religijność nie pytamy. Mamy dzisiaj do czynienia z ateizacją społeczeństwa. Jeśli na przykład w Stanach Zjednoczonych polityk (nawet lewicowy) używa w przemówieniu słowa „Bóg”, to nikogo nie dziwi. A w naszych mediach, jeśli ktoś powie o Bogu, od razu jest uważany za jakiegoś cudaka. I to w Polsce, w kraju, gdzie większość świąt, to święta katolickie. To przykra sprawa, że nikt nie traktuje poważnie własnego dorobku cywilizacyjnego. Nie widzę jednak powodu, żeby kogokolwiek wykluczać, nawet osób niewierzących, jeżeli czują się Polakami. Czym innym jest branie udziału w obrzędach, a czym innym jest kierowanie się na co dzień dekalogiem. Każdy zna osoby bardzo religijne, na pokaz, których nie chcielibyśmy naśladować. Są też ludzie, którzy nie podkreślają swojej religijności w żaden sposób, tylko są po prostu uczciwi. Takim przykładem są też hiphopowcy, którzy bardzo się różnią od starych narodowców. Są patriotami i tworzą piosenki w tożsamościowym rytmie. Ważne jest, żeby nikogo nie odpychać i nie mówić  „Wielka Polska Katolicka i koniec!”. To było fajne hasło przed wojną, ale dzisiaj jest anachroniczne i spychające nas do pewnego narożnika.

S: Jest Pan doskonałym przykładem promowania zdrowego trybu życia, tymczasem Janusz Palikot jest tego przeciwieństwem. Czy jego obietnice legalizacji różnych używek były kluczem do sukcesu?

MK: Jeżeli osoba, która pretenduje do bycia liderem, a nawet premierem (tak jak Palikot), chce uczynić ze społeczeństwa naród, który jest pogrążony w nałogach, któremu nie daje się lepszej oferty na życie, aniżeli melanż, to bardzo źle. Myślę, że to sprawa każdego z osobna, czy będzie palił papierosy, czy pił mleko. To rzecz, do której państwo nie powinno się wtrącać. Uważam, że w Polsce młodzież ma duże parcie na uprawianie sportu. Powstaje przecież wiele prywatnych klubów sportowych i należałoby pójść na rękę właścicielom takich klubów. Szkoli się ludzi, którzy w przyszłości mogą być zawodowymi żołnierzami, strażakami, czy policjantami. Mogą też zostać sportowcami, którzy będą sławić polskie barwy. Dlatego też, ludzie promujący sport wśród młodzieży zasługują na pewne względy.

 Palikot jest natomiast człowiekiem, którego uważam za z gruntu złego i przypuszczam, że działa niesuwerennie. Robi to dla zdobycia chwilowej popularności . Obiecywał legalizację konopi, a jedyne co zrobił, to podniósł wiek emerytalny. Patrzmy więc na to, co obiecuje i co faktycznie robi. Uważam go za człowieka przewrotnego i manipulatora. Nawet Leszek Miller ma we mnie sojusznika, mówiąc że Palikota trzeba po prostu zniszczyć.

S: Wspólny wróg potrafi połączyć w pewnych kwestiach.

MK: Nie mówię, że musimy podjąć wspólne działania, ale naprawdę sekunduję Millerowi. Można go o wiele rzeczy posądzać, że to były komuch, że lewak, to wszystko prawda. PRL-owskie lewaki i komuchy byli jednak przygotowywani do rządzenia, bądź co bądź, swoim państwem. Państwem z silną armią. Mimo że były to rządy, które mało komu się podobały. Tymczasem Palikot chce, żeby państwa polskiego nie było w ogóle.

S: Dlaczego mainstreamowe media są Wam tak bardzo nieprzychylne?

MK: Są nam nieprzychylne dlatego, że mają taki rozkaz. Jeśli ludzie nie wiedzą zbytnio o naszym funkcjonowaniu na co dzień, to nasze notowania nie będą wysokie. Dlatego też często trzeba się posunąć do spektakularnych akcji, jak palenie flagi unijnej, żeby nas w ogóle pokazali. Przeprowadzano ze mną kiedyś godzinny wywiad. Okazało się jednak, że wyemitowane jest tylko jedno zdanie. Dziennikarz pyta mnie, jaki jest mój ulubiony bohater historyczny. Odpowiadam, że Reagan. Dziennikarz tego nie opublikuje, a gdybym powiedział, że Hitler, byłoby inaczej. Po co mają sobie zawracać głowę organizacjami, które nie będą się do nich uśmiechać? Mają sześć partii politycznych, które bez przerwy zaprasza się do studia. Wiadomo jakie pytania zadać, co oni powiedzą. Praca jest wówczas łatwiejsza. Cały establishment wolałby, żeby nas nie było. Od lewa do tak zwanego prawa, które prawicą nie jest. Każdy ma swoje media. Ataki „Gazety Polskiej” nie są dla mnie przykre. One są już żałosne. To jest małostkowość Prawa i Sprawiedliwości.

S: Z Prawem i Sprawiedliwością Ruch Narodowy również nie ma za wiele wspólnego?

MK: Ludzie, którzy głosują na PiS, zwłaszcza starsi, są nam przychylni. Często wspólnie bierzemy udział w rozmaitych akcjach. Na przykład w Lublinie na obchodach dnia Żołnierzy Wyklętych. Przychodzą „pisowcy”, przychodzi Klub Gazety Polskiej, przychodzą Solidarni 2010 i zwykli ludzie. A że Pan Kaczyński ma fanaberie, chce być nabzdyczony, nic na to nie poradzę. Nigdy nie życzyłem niczego złego Panu Kaczyńskiemu i nadal nie będę. Lud PiSu nie jest mi wrogiem. Znam tych ludzi. Często się przyjaźnimy. Oni są wręcz zdumieni postawą swojego organizacyjnego establishmentu. Jeśli ktoś uważa, że interes partyjny jest ważniejszy od interesu narodowego, to tylko świadczy o morale tych ludzi.  


1 komentarz:

  1. Brawo Panie Marianie!!! Potrzebni jestescie Polsce Sprawiedliwej, Polski dla Wszystkich a nie tylko dla Niektorzych!!! Razem z PiS'em Solidarnoscia z Duda, Duchowienstwem, i Solidarna Polska oraz normalnymi Ludzmi URATUJECIE POLSKE!!! Oby z Bogiem i Oby Razem ku Nowej i Sprawiedliwej Polsce !!!

    OdpowiedzUsuń