środa, 23 lutego 2011

Muzyka: Niezwykła przemiana


Kocham muzykę. Mógłbym o niej pisać i pisać. Fascynują mnie różnego rodzaju dźwięki, które pobudzają mnie do działania. Muzyka daje mi siłę i jest jedną z moich największych pasji. Dziś jednak podejdę do tematu mocno retrospektywnie. Bo kiedyś było inaczej…

Dorastanie to czas, w którym kształtujemy samych siebie. To tu budujemy własną osobowość, tworzymy różnego rodzaju schematy myślowe. Etap ten przechodziłem dzieląc pokój z siostrzenicą, która wówczas mieszkała razem z nami. Starsza o cztery lata miała więcej praw, a ja chcąc nie chcąc godziłem się na to. Razem tworzyliśmy jednak zgrany duet, który potrafił wiele nabroić, ale i uporządkować.

wtorek, 22 lutego 2011

Muzyka: Fantazja Pana Westa

Kanye West: raper, producent i projektant mody. Kanye West: egoista, syn marnotrawny i internetowy ekshibicjonista. Która z tych dwóch twarzy jest prawdziwa? Całkiem możliwe, że obie. Po okresie dwóch lat od wydania swoje ostatniej płyty amerykański artysta powrócił z nowym krążkiem. Na całe szczęście styl z poprzedniego wydawnictwa został odrzucony i fani dostali po raz kolejny starego, dobrego Yeezy’ego( pseudonim artysty). Starego? Słuchając albumu pt. „ My Beautiful Dark Twisted Fantasy” można popaść w konsternację.



niedziela, 20 lutego 2011

Społeczeństwo: Z bilbordu i plakatu

Jako, że żyję niczym Neandertalczyk i w swym wspaniałym lokum niestety nie posiadam telewizora, nie mogę poruszać kwestii reklam telewizyjnych. Te w Internecie niby drażnią mnie na co dzień, ale podchodzę do nich, niczym do jakiejś małej przeszkody i staram się, jak najszybciej ją zlikwidować. Gorzej jest jednak z plakatami i bilbordami. O ile w przypadku tych pierwszych mogę narazić się na skandal, zrywając jakieś bohomazy, o tyle w przypadku bilbordów jestem bezsilny. Mimo nieodpartej chęci „policzenia się” z nimi.


Pewnego razu wspominałem o genialnych bilbordach z wizerunkiem Johna Fire-cata, czy też z polska - Janusza Palikota. Widząc owego celebry tę (bo do takiego osobnika bliżej mu niż do polityka) po prostu trafia mnie szlag. Na szczęście były poseł z ramienia PO na razie nie ma wystarczającego poparcia, aby trafić wraz ze swoją nową partią do sejmu. Jednak czy takie reklamy na bilbordach mogą go ku temu przybliżyć? We mnie wywołuje tylko frustracje. Co jakiś czasy, oglądając wielkie gęby wielkich polityków na wielkich tablicach reklamowych, zastanawiam się po co to wszystko. Co wspólnego ma bowiem anielski plakat z Palikotem, gdzie śnieżna biel jego koszuli oraz skrzydła z patetycznymi hasłami gryzą się z jego prawdziwym obliczem? Wymachiwanie wibratorami, liczne happeningi, to właśnie prawdziwa twarz Jacha. Co więc chciał osiągnąć poprzez budowanie takiego wizerunku na plakatach? Oby cała historia nie skończyła się tak, jak w przypadku Kaczyńskiego, który deklarował swoją metamorfozę, zaś po wyborach stwierdził po prostu, że zażywał bardzo silne leki, a z kampanii wyborczej nic nie pamięta. Patrząc na bilbord reklamujący Ruch Poparcia Palikota zastanawiam się, czy nie zostać satanistą, aby na czarnych mszach pić i palić kocią krew.

czwartek, 17 lutego 2011

Film: Jak to Polacy brali się za kino SF.

Dawno, dawno temu… A może nie było to aż tak dawno? W każdym razie, u schyłku PRLu pewien polski reżyser wpadł na pomysł nakręcenia filmu. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, iż obraz ten miał być iście wizjonerski. Nasz rodak po zbyt długim seansie „ Poszukiwaczy zaginionej Arki” Stevena Spielberga, postanowił stworzyć obraz w podobnej konwencji. – Amerykanie mogą, to i my trzecia gospodarka świata sobie poradzimy- wykrzyknął natchniony twórca. W tamtym momencie nie spodziewał się, że stworzy coś co do dzisiaj będzie przedmiotem anegdot w polskich szkołach filmowych i uzyska status dzieła kultowego.



Zacznę bez ogródek. „ Klątwa Doliny Węży” to film zły. Jego mierność, marny poziom efektów specjalnych i manieryzm gry aktorów zbliżają się do sławetnego obrazu Eda Wooda „ Plan 9 z kosmosu”, który jest uważany za najgorszy film w historii kina. Paradoksalnie pomijając wymienione przeze mnie wady, obraz Marka Piestraka ma w sobie coś dzięki czemu widz przymyka na to oko, siedzi jak zamurowany i chłonie go w całości. Powrócę do tego później, ale teraz skupmy się na samej esencji każdego filmu, czyli fabule.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Społeczeństwo: Całoroczne Walentynki


Lubimy być trendy. Mamy własne tradycje, które raz lepiej, raz gorzej pielęgnujemy, ale nie można stać w miejscu. Trzeba przecież iść z duchem czasu. Stąd też w naszym kalendarzu takie święto jak Walentynki. Czy są one nam potrzebne? Czy wnoszą coś istotnego do naszej kultury? Na te pytania postaram się dziś odpowiedzieć

piątek, 11 lutego 2011

Sport: Polski Młot w natarciu

Polska nie miała nigdy szczęścia do koszykówki. Może wynikało to z faktu, że „ biali nie potrafią skakać”? Tak, czy owak jak dotychczas nasi gracze grzali ławę, lub pojawiali się na parkiecie NBA tylko na parę minut. Za wyjątkiem Cezarego Trybańskiego, który był notabene pierwszym Polakiem grającym w USA, żaden z naszych koszykarzy nie pokazał niczego ciekawego. Ku uciesze kibiców ta sytuacja zmieniła się nie tak dawno. Oto z cienia wyszedł gracz mający duże szanse na zamieszanie w lidze NBA. Mam tu na myśli Marcina Gortata.



czwartek, 10 lutego 2011

Sport: Bohaterka z przypadku


Wczorajsze późne popołudnie było niewątpliwie gratką dla polskich kibiców. Transmisje z wielu aren i spora różnorodność. Każdy więc mógł znaleźć coś dla siebie. Naprzeciw siatkówki stanęła piłka nożna. Ja osobiście wybrałem tą pierwszą, gdyż nasze ekipy walczyły o awans do kolejnej fazy elitarnej Ligi Mistrzów/Mistrzyń. Towarzyska potyczka piłkarzy z Norwegią nie zrobiła na mnie wrażenia, choć to jej jestem większym fanem. Jak widać nasi bez mojego wsparcia jakoś sobie poradzili.

Awansu Skry Bełchatów byłem niemal pewien. Fakt, że w pierwszym meczu nasza ekipa przegrała na wyjeździe 1:3 z Knack Randstad Roeselare jeszcze o niczym nie świadczył. Rewanż w Polsce był pokazem prawdziwej siły Bełchatowian. Zwycięstwo 3:0 i złoty set wygrany do 12 dał naszej ekipie awans do najlepszej szóstki Europy. Tam już czeka rosyjski Zenit Kazań. Dwumecz tej pary zwiastuje nie lada emocje.
Po panach przyszedł czas na panie. Godzina 20:30, Villa Cortese we Włoszech. To tu właśnie Muszynianka Fakro Muszyna walczyła w rewanżowym spotkaniu o historyczny awans do 1/3 finału Ligi Mistrzyń. U siebie podopieczne Bogdana Serwińskiego po nierównym meczu wygrały 3:2. Wiadomo było, że na wyjeździe będzie ciężko. I było.

niedziela, 6 lutego 2011

Polityka: Kolorowe bohomazy

SystemAutomatycznegoKOdowania
Dziś będzie barwnie i kolorowo. Najpierw o jakże poważnych politycznie decyzjach, związanych z mniej poważnymi malowidłami. Później o żartobliwych i śmiesznych scenach z patetycznego życia politycznego. Do dzieła.

Od pewnego czasu trójmiejska społeczność żyje wiadomościami o malowidłach z gdyńskiej stacji kolejowej oraz graffiti znajdującego się przy miejskim stadionie w Gdańsku. Włodarze dworca Gdynia Główna od razu podjęli decyzję, iż znalezione pod kilkoma warstwami farby malowidła sopockich artystów z 1957 roku zostaną na swoim miejscu. Od teraz, to one mają stanowić o uroku zdjęcia, a za przystawkę ma służyć restauracja, gdzie mają zbierać się elity. Natomiast graffiti będące nawiązaniem do PRL-owskiej flagi kibiców miało zniknąć, ze względu na nienawistne przesłania. „Wrzeszcz – nie lubimy obcych”. Fakt, wielka to nowość, że mieszkańcy jednej z dzielnic dumnie zaznaczają swoje pochodzenie, nawołując przy tym do agresji i gwałtów na księżach. Chyba, że poniosło mnie w interpretowaniu tych frazesów? Ktoś poszedł jednak po rozum do głowy i po wielu perturbacjach, malowidło zostanie na swoim miejscu, a obok powstaną nowe, analogiczne. Aby uniknąć politycznych i poprawnościowych spięć, na każdym z nowych dzieł, ma widnieć data powstania flagi.

piątek, 4 lutego 2011

Muzyka: Niezły burdel


W zeszłym tygodniu pisałem o polityce, dziś temat zdecydowanie mi bliższy. Mowa rzecz jasna o muzyce. Sam niejednokrotnie łapię się na tym, że już nic w tej materii nie może mnie zaskoczyć. Równie często się mylę. Ale to bardzo dobrze! Dowodzi to przecież ciągłemu rozwojowi tej sztuki. A udany progres zawsze skutkuje. Nie tylko sukcesem na rynku, bo na to składa się wiele czynników, ale przede wszystkim wewnętrzną świadomością dobrze wykonywanej roboty.

czwartek, 3 lutego 2011

Film: Widmo Romana Polańskiego.

Od kiedy pamiętam nasi rodzimi tłumacze mieli problemy z przeniesieniem zagranicznych tytułów na polski grunt. Wszyscy pamiętają „ Szklaną Pułapkę”. O ile do pierwszej części tego kultowego filmu akcji, rzeczony tytuł pasował, tak, kiedy na ekrany kin wyszła jego kontynuacja pojawił się problem. Widz mógł poczuć się oszukany tym, że nie zobaczył żadnej szklanej pułapki, ale budynek lotniska( można by się uprzeć, że przecież był zbudowany w jakiejś części ze szkła), a o tym, w jakie kłopoty wpędzili się tłumacze po premierze części trzeciej nawet nie będę wspominać… Z tytułem filmu Romana Polańskiego jest podobnie, nie uświadczymy w nim żadnego „ widma”, chyba, że nasi znawcy obcych języków mieli na myśli majaczące w tle odniesienia do reżysera.



„ Wesoły Romek” powrócił w " Autorze Widmo" do nieco już zapomnianej konwencji thrillera politycznego. Kiedy ostatni raz oglądaliście taki film? Nie przyjmuję odpowiedzi typu „ James Bond”, czy któraś z części „ Bourne’a”. Polański odniósł się swoim filmem do samej esencji tego gatunku. Nie uświadczycie w nim dużej ilości strzelanin i bohatera, który po otrzymaniu serii z kałasznikowa ratuje świat przed nuklearną zagładą, wygłaszając jeszcze przy tym moralizatorskie sentencje. Zamiast tego, zobaczycie dużą ilość dialogów i walki umysłów. Jeżeli się Wam to nie podoba to możecie przestać dalej czytać, nie obrażę się.