piątek, 4 lutego 2011

Muzyka: Niezły burdel


W zeszłym tygodniu pisałem o polityce, dziś temat zdecydowanie mi bliższy. Mowa rzecz jasna o muzyce. Sam niejednokrotnie łapię się na tym, że już nic w tej materii nie może mnie zaskoczyć. Równie często się mylę. Ale to bardzo dobrze! Dowodzi to przecież ciągłemu rozwojowi tej sztuki. A udany progres zawsze skutkuje. Nie tylko sukcesem na rynku, bo na to składa się wiele czynników, ale przede wszystkim wewnętrzną świadomością dobrze wykonywanej roboty.


Dziś o zespole, który mocno mnie zaskoczył. Nie tylko muzycznie, ale również personalnie. Gogol Bordello, bo o nich mowa to swoista mieszanka kulturowa. Istniejąca od 1999 roku kapela ma w swoich szeregach dwóch Rosjan, obywatela Izraela, Etiopczyka, Szkotkę, Ekwadorczyka, a także dwójkę Amerykanów. Na czele zaś stoi Ukrainiec – Eugene Hütz. Wszyscy razem tworzą niezwykły show sceniczny, a każdy ich koncert to gwarancja świetnej zabawy.

Skąd nazwa? Początkowo trupa istniała pod szyldem Hütz and the Béla Bartóks, aczkolwiek nie przyjęła się dobrze w środowisku krytyków. Stąd też Eugene wymyślił Gogol Bordello, które odnosi się do postaci Nikołaja Gogola. Ale dlaczego burdel? Odpowiedź znajdziecie w materiałach internetowych lub też bezpośrednio uczestnicząc w koncertach. Tam nic nie trzyma się kupy. I nie chodzi rzecz jasna o muzykę. Tu nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Solidna dawka punk rocka z bałkańską domieszką niejednego już porwała do tańca. Wszystko brzmi rytmicznie i tak jak trzeba w tym gatunku.

Burdel tworzą wszyscy razem. Na scenie nonet wariuje, a na pierwszy plan wysuwa się Eugene. Nie stroni od trunków. Ba! Często ma przy sobie butelkę wina, którą opróżnia podczas występów. Nikomu to jednak nie przeszkadza. Liczy się dobra zabawa, możliwość wyskakania się za wszystkie czasy.

Swoje Eldorado odnaleźli w Stanach. Eugene wyemigrował wraz z rodziną do USA po wybuchu w Czarnobylu. Nowy Jork stał się miastem, gdzie wszystko się zaczęło. Tam właśnie poznał Siergieja Riabcewa, Jurija Lemieszewa, Orena Kaplana, Eliota Fergusona, a także Pam Racine i Elizabeth Sun. Dziś koncertują po całym świecie i można rzec, są jedyni w swoim rodzaju.

Na swoim koncie mają pięć wydanych płyt. Każda z nich utrzymana jest w żywiołowej punkrockowej stylistyce. Debiutancki krążek – „Voi-La Intruder” to aż piętnaście piosenek. Wśród nich jest „Start Wearing Purple”, który znakomicie brzmi na żywo. Z resztą nie ma wyjątków. Każdy utwór wręcz zmusza do szaleństw pod sceną.

Trzy lata po debiucie światło dzienne ujrzała druga płyta – „Multi Kontra Culti vs. Irony". Już na początku serwują nam swój kolejny hit. Pierwsze dźwięki „Baro Foro” nie zwiastują niczego szczególnego. Eugene rozpoczyna partią na gitarze akustycznej. Torpedę odpalają w refrenie. Do głosu dochodzą skrzypce Siergieja Riabcewa. Rosjanin, który lata młodości ma dawno za sobą, pokazuje w tym kawałku swój nieprzeciętny talent. A krzepki jest jak mało kto!

Rok 2005 przynosi nam kolejne wydawnictwo Gogolów. Wydane w sierpniu „Gypsy Punks: Underdog World Strike” żywcem kipiąca energia dziewięciu osób. Do moich faworytów należą tu „Not a Crime”, „Immigrant Punk”, „Dogs Were Barking” oraz „Mishto”. Ten ostatni to jeden z moich ulubionych kawałków trupy. Powtarzający się motyw na długo zapada w pamięć. Mamy tu także nową aranżację do „Start Wearing Purple”. Tym razem brzmi jeszcze mocniej.

Czwarta płyta w dorobku zespołu – „Super Taranta!” to jak zwykle żywiołowe granie. Mamy tu „Supertheory of Supereverything”, w której Eugene naśmiewa się z Biblii. Sam tekst to solidna dawka humoru. Jest też… „Alcohol”. Eugene przedstawia nam głębokie wyznanie : „I przepraszam, że niektórzy z nas mieli o Tobie złe zdanie, Bo bez Ciebie nic nie jest takie same”. Kto wie, być może niedługo ten song stanie się hymnem koczujących pod monopolowym żulów. A może już jest?

Najnowsze ich dzieło – płyta „Trans-Continental Hustle” wydali w kwietniu 2010 roku. Zaczynamy od „Pala Tute”. Akustyczna pieśń ze świetnym refrenem to kolejna okazja do zabawy. Polecam Wam sprawdzić na Youtube wykonanie tego kawałka z samą Madonną. Połączenie „La Isla Bonita” z „Pala Tute” i układ choreograficzny to majstersztyk. Produkcją płyty zajął się sam Rick Rubin, który wcześniej współpracował między innymi z AC/DC, Red Hot Chili Peppers, System of a Down czy Linkin Park. Sam Eugene pisząc teksty inspirował się życiem w Brazylii, gdzie zamieszkał w 2008 roku.

Gogol Bordello to typowy przykład kariery „od zera do bohatera”. Ciekaw jestem czy sam Eugene kiedykolwiek marzył o takiej karierze. Stany Zjednoczone stały się dla niego idyllą, otworzyły mu drogę do sławy. Tu właśnie poznał ludzi, z którymi razem już 12 lat tworzy ten niezwykły projekt. Dziś z zespołem koncertuje po całym świecie bawiąc tłumy fanów. Tych w Polsce również nie brakuje. Do tej pory byli u nas cztery razy. Odwiedzą nas pewnie niedługo, bo zapotrzebowanie na dobrą zabawę jest w cenie. Gogol Bordello jest jej absolutnym gwarantem. 

2 komentarze:

  1. Odwiedzą, odwiedzą... Już na tegoroczny Przystanek Woodstock zawitają !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja słyszałem, że podobno nie wystąpią... No nic, trzeba czekać na oficjalne potwierdzenia. : )

    OdpowiedzUsuń