niedziela, 20 lutego 2011

Społeczeństwo: Z bilbordu i plakatu

Jako, że żyję niczym Neandertalczyk i w swym wspaniałym lokum niestety nie posiadam telewizora, nie mogę poruszać kwestii reklam telewizyjnych. Te w Internecie niby drażnią mnie na co dzień, ale podchodzę do nich, niczym do jakiejś małej przeszkody i staram się, jak najszybciej ją zlikwidować. Gorzej jest jednak z plakatami i bilbordami. O ile w przypadku tych pierwszych mogę narazić się na skandal, zrywając jakieś bohomazy, o tyle w przypadku bilbordów jestem bezsilny. Mimo nieodpartej chęci „policzenia się” z nimi.


Pewnego razu wspominałem o genialnych bilbordach z wizerunkiem Johna Fire-cata, czy też z polska - Janusza Palikota. Widząc owego celebry tę (bo do takiego osobnika bliżej mu niż do polityka) po prostu trafia mnie szlag. Na szczęście były poseł z ramienia PO na razie nie ma wystarczającego poparcia, aby trafić wraz ze swoją nową partią do sejmu. Jednak czy takie reklamy na bilbordach mogą go ku temu przybliżyć? We mnie wywołuje tylko frustracje. Co jakiś czasy, oglądając wielkie gęby wielkich polityków na wielkich tablicach reklamowych, zastanawiam się po co to wszystko. Co wspólnego ma bowiem anielski plakat z Palikotem, gdzie śnieżna biel jego koszuli oraz skrzydła z patetycznymi hasłami gryzą się z jego prawdziwym obliczem? Wymachiwanie wibratorami, liczne happeningi, to właśnie prawdziwa twarz Jacha. Co więc chciał osiągnąć poprzez budowanie takiego wizerunku na plakatach? Oby cała historia nie skończyła się tak, jak w przypadku Kaczyńskiego, który deklarował swoją metamorfozę, zaś po wyborach stwierdził po prostu, że zażywał bardzo silne leki, a z kampanii wyborczej nic nie pamięta. Patrząc na bilbord reklamujący Ruch Poparcia Palikota zastanawiam się, czy nie zostać satanistą, aby na czarnych mszach pić i palić kocią krew.


Miejsce polityki jest według mnie gdzie indziej, aniżeli na licznych banerach, plakatach i bilbordach. Ktoś powinien w końcu zakazać tak szerokiego marketingu w tejże dziedzinie. Przecież grube miliony wydane na kampanie reklamowe można by spożytkować na inne, bardziej pożyteczne cele. Choćby telewizor dla autora tego artykułu. Poza tym, ogromne znaczenie PR-u działa bardzo szkodliwie na nasze polityczne podwórko. Bowiem czy którakolwiek z partii jest w stanie dorównać PO, bądź PiS? Niestety nikt nie jest w stanie zebrać tak wielkich środków na reklamę. Taki wyczyn nie uda się nawet bogatemu Palikotowi. Przez najbliższe lata jesteśmy więc w dalszym ciągu skazani na wojnę domową pod tytułem „POPiS”. Szkoda, że spora część społeczeństwa sugeruje się walorami wizualnymi, czy kojarzeniem ludzi z plakatów, w momencie, kiedy czas iść do urny.

Bez wątpienia reklama ma na nas ogromny wpływ. Stojąc przed anonimowym proszkiem oraz produktem marki Vizir reklamowanym przez Zygę Hajzera, nie ma mowy o jakimkolwiek dylemacie. Zygmunt wie w czym pierze, więc sięgamy po produkt reklamowany jego wizerunkiem. Istnieją również reklamy, które działają na nas podświadomie. Na szczęście korzystanie z częstotliwości takich sygnałów jest powszechnie zabronione.

Dawniej miejsca na bilbordy nie było aż tak wiele. Dziś wiąże się to z czystym biznesem, więc warto inwestować w miejsca, gdzie ktoś za „drobną” opłatą może umieścić swoją reklamę. W związku z tym nawet w autobusie, rączki, które mają nam pomóc w zachowaniu równowagi, są dekorowane w przeróżne reklamy. Aktualnie można zauważyć tam ulotki pewnej sieci telekomunikacyjnej, która na bilbordach chwali się technologią zasięgu 4G. Widzisz bilbord z taką informacją, kodujesz w głowie i… jesteś w błędzie, bo to czysty chwyt marketingowy. Mało kto o tym jednak wie.

O ile kampania z którą możemy spotkać się na puszce, czy butelce z piwem – „Nie jeżdżę po alkoholu”, czy też bilbordy z treścią „(50) = życie” mają swój sens, o tyle też widząc na jednym z bilbordów hasło „Każdy ma prawo kochać”, przestraszyłem się. Czytając takie słowa, na myśl od razu nasuwa się promocja homoseksualizmu. Na szczęście na zdjęciu obok owego hasła nie zobaczyłem dwóch różowych chłopaczków, trzymających się za ręce, a piękną kobietę z niepełnosprawnym mężczyzną. Myślę, że w tej materii nie trzeba prowadzić żadnych kampanii. Przekaz jest oczywisty, hasło mogło wystraszyć, a i za miejsce na bilbordzie trzeba zapłacić. Według mnie był to zdecydowanie zbędny zabieg.

Miejsc na reklamę jest coraz więcej, natomiast cena za jej umieszczenie również rośnie. Zastanawiam się nawet, czy grube pieniądze wydane na kampanie marketingowe zwracają się w przyszłości. Przecież wraz z czasem uodparniamy się na działanie reklam, przyzwyczajamy się do ich istnienia, nie zwracając na nie szczególnej uwagi. No bo cóż mnie obchodzi nowa seria słowników reklamowana na trójmiejskich banerach? Jeśli będę miał potrzebę zakupienia takowego produktu, to poświęcę temu większą uwagę, jednak aktualnie nic mnie to nie interesuje. Mimo to cały Gdańsk emanuje uśmiechem dziewczyny reklamującej owe słowniki.

Jak dotąd nie zdołałem się jeszcze sprawdzić w biznesie i zyskać na tym nawet połowy dochodów Palikota. Dlatego też moje wątpliwości, czy korzystać z tak drogich reklam nieco się rozwiewają. Skoro firmy za to płacą, znaczy że coś z tego mają. My też mamy. Albo śmietnik, albo nutę irytacji, spoglądając na tyle samo piękny, co sztuczny wizerunek Januszka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz