sobota, 2 lutego 2013

Polityka: Zakaz rowerowania


Za oknami nastała zima, która w tym roku (na szczęście) niespecjalnie zaskoczyła drogowców. Dla naszego bezpieczeństwa, dla bezpieczeństwa całego narodu i społeczeństwa, chciałbym jednak ogłosić ZAKAZ ROWEROWANIA.


Nie ma to być bezsensowne ograniczenie prędkości, niczym na trasie ścieżki rowerowej Gdańsk – Sopot. Nie chodzi też o fakt, że jazda rowerem po śniegu jest niebezpieczna, niczym seks z Anną Grodzką, czy też Krzysztofem Bęgowskim. A zresztą,  to jedno i to samo. Notabene, „Ruch Paligłupa” planuje wznieść pana Annę na wicemarszałka sejmu. Przy tej masie upadek może być bolesny. Dlatego też winno się jeszcze zastanowić, czy warto ryzykować. Na szczęście nasz rząd, którego niestety jestem wielkim przeciwnikiem, dba o pana Annę i partie inne, niż RPP nie mają ochoty na takiego wicemarszałka. Tymczasem, żeby zobaczyć, co ciekawego dzieje się na profilu Anny Grodzkiej, będziecie zmuszeni wcisnąć „czytaj więcej”. Ot, taki chwyt marketingowy.



Przejdźmy jednak do sedna tekstu. Mimo że idiotyczne, nowoczesne poglądy mediów i polityków starają się wpoić mi, że dewiacja nie jest czymś chorym i nienormalnym, w naszym sejmie nie doszło jeszcze do ostatecznej Sodomy i Gomory. Nawet w Platformie są tacy, którzy potrafią się wyłamać i nie zgadzają się na legalizację związków homosi. Całe szczęście. Swoją dezaprobatę wyraził także PiS i PSL. Nie jestem fanatykiem, bądź zwolennikiem tych partii, ale dzięki takiemu zachowaniu, choć w minimalnym stopniu zasługują na moje uznanie. Tego tylko brakowało, żeby ojciec mówił do dziecka: „dlaczego ty do mamy Mirek mówisz? Co to, koleżanka twoja?”. Na szczęście politycy podjęli decyzję, iż nasze społeczeństwo nie jest jeszcze na to gotowe. Jeśli zdołamy utrzymać ten stan rzeczy, będę mógł spać spokojnie. Przecież matka natura nie pozwala się rozmnażać tym dewiantom, więc w końcu wyginą, niczym dinozaury. Prawda?Obawiam się jednak, że to tylko moja utopijna mara. Na pedalstwo szerzy się wręcz pewna moda, a jeśli już nie na pedalstwo, to na bycie „Bi”.

Niestety mimo iż w sejmie padły słowa „no pasaran!” dotyczące legalizacji związków partnerskich, różowi nadal szaleją. Ot, taki Robert Biedroń. Kiedy widzę, że mężczyzna porusza się w taki sposób, jak wcześniej wspomniany poseł, gniją mi ziemniaki w piwnicy. Pierwszy Pedał XVII RP udziela wywiadów, ciesząc się, że po każdym spotkaniu otrzymuje wiele maili od ludzi, którzy dotąd wstydzili się mówić o swojej spaczonej orientacji. A może dziś normalni ludzie są zaszczuci do tego stopnia, że boją się przyznać, iż mają inne poglądy, aniżeli sugeruje polityczna poprawność? Natomiast na oficjalne informacje może mieć wpływ „efekt Bradleya”. Tyle tylko, że niekompetentni posłowie Ruchu Palikota znaleźli się już w sejmie. Szkoda, że skoro aż tak drażnił ich tam krzyż, nie opuścili sejmowych ław jeszcze przed upłynięciem kadencji.

Opowiem Wam jeszcze o tym, jak bardzo ludzie potrafią być kreatywni. Co tam przy nich mój sąsiad, który o 1 w nocy odegrał wspaniałą symfonię, używając wyłącznie klawiszy od domofonu. Jako że byłem zaspany, nie jestem w stanie stwierdzić, czy odgrywał on utwory Chopina, czy Mozarta, ale było cudownie. Ba, kiedy już ktoś podniósł słuchawkę, ów sąsiad próbował chyba wcielić się w rolę księdza, wykrzykując na pół osiedla „Kolęęęda! Kolęęęędaaa”. Jak się okazało, burmistrz Amsterdamu przebił kreatywnością mojego sąsiada. Otóż, jak możemy wyczytać w "Die Welt", mieszkańcy tego holenderskiego miasta, za swoje nieprawomyślne poglądy względem cudzoziemców lub pederastów, będą przymusowo przesiedlani do mieszkalnych kontenerów, znajdujących się na obrzeżach metropolii. To dopiero pomysłowość!

Mimo że nie jestem Alfą i Omegą, a jedynie samcem Alfa, apeluję do Was drodzy czytelnicy, abyście uczyli się języków obcych. A w szczególności języka polskiego, który jest już drugim co do popularności w Wielkiej Brytanii. Nie wiem, czy to powód do dumy. Wyprzeć język, którym posługują się na całym świecie, w ich własnej stolicy, to nie lada wyczyn. Szkoda tylko, że ma to miejsce kosztem ponad 500 tysięcy emigrantów, którzy w celu zapewnienia sobie godnych zarobków musiało opuścić nasz kraj.

Niby za granicą nasz język jest bardzo popularny, a w Polsce nam go ograniczają. Na szczęście nasi rodacy potrafią wykazać się ułańską fantazją i uciec cenzurze. Tak działo się za komuny i niestety tak musi dziać się i teraz. Drobna rozgrzewka szarych komórek chyba wyjdzie nam na dobre, kiedy postaramy się zinterpretować, cóż ma znaczyć zakaz rowerowania. Szczególnie po skonfrontowaniu go z kontekstem powyższego tekstu. Mam jednak złe wieści, dla wszystkich, którzy mają po jednej szarej komórce (na przykład Nokii 3330) – nie chodzi tu wyłącznie o bezpieczeństwo rowerzystów. Będąc jednak przy tym temacie, pocieszę Was jeszcze: warunki pogodowe nie sprzyjają jeździe rowerem, stop. Zima niekoniecznie zaskoczyła drogowców, stop. A ja nadal nie mam prawa jazdy, stop.

Sako

2 komentarze:

  1. Sporo tu o "pedałowaniu". Podobno największy problem mają z tym nikt inny jak utajeni homoseksualiści. Fantastyczny przykład w filmie "American Beauty".
    Co do Pani Anny Grodzkiej- jeśli wykaże się jako polityk może zostać nawet premierem. Oczywiście to jedynie opinia człowieka z szerokimi horyzontami, a nie zamkniętego na ludzi którzy nie mają wpływu na to jakimi się urodzili.
    Przecież Ciebie jako początkującego publicysty, więc osoby poniekąd publicznej nikt nie pyta co nosisz w spodniach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy całym moim braku zgody na przyjęcie Twoich radykalnych poglądów, pełna jestem podziwu, że nie boisz się poruszać drażliwych kwestii i dosadnie wyrażać własną opinię.

    OdpowiedzUsuń