środa, 27 lutego 2013

Sport: Walki kogutów


Ostatnimi czasy sporty walki w Polsce są coraz bardziej popularne. Ze względu na jakość naszych zawodników, boks cieszył się sporym zainteresowaniem już od dawna. Dziś ewidentnie rosną słupki oglądalności MMA. Jednak, czy federacje KSW, bądź też MMA Attack dorównują jakością swoim amerykańskim protoplastom?



Niestety często ze zniesmaczeniem dowiadujemy się z mediów o kolejnych „fajterach”, którzy mają pojawić się w ringu. Mariusz Pudzianowski do dziś jest dla wielu jedynie ringowym celebrytą, aczkolwiek należy mu oddać, iż walnie przyczynił się do promowania tej dziedziny sportu w naszym kraju. Gdyby nie walki Pudziana w KSW, Mamed Chalidow być może nie byłby dziś tak popularny. Oczywiście nie ma nawet co porównywać umiejętności obu zawodników, ale organizatorzy gal znaleźli marketingowy wytrych i żyłkę złota, jaką są celebryci w ringu.


Marketing dominuje ostatnio niemal każdą dziedzinę, w tym także sporty walki. Maciej Kawulski i Martin Lewandowski nie ukrywają, że walki słynnych postaci są magnesem na widzów. Jakie są z tego korzyści? Wyżej wymienieni panowie mają na koncie więcej zer, Pudzian może sprawdzić się w nowej dyscyplinie, Mamed miał możliwość zaskarbienia sobie sympatii rzeszy widzów, a i codzienni zjadacze chleba upodobali sobie oglądanie quasi-zawodowych walk typu Najman vs. Hardcorowy Koksu.

Mimo że Mariusz Pudzianowski poczynił wielkie postępy, dla mnie nadal nie jest zawodowcem. Jego walka z Najmanem była dla mnie jednorazowym wybrykiem, który można strawić. Później posypała się jednak cała lawina. Najman vs. Saleta (razy dwa), czy Najman vs. Burneika. Nie możemy jednak całej winy za to medialne szambo zrzucać na Marcina Najmana. Czy walka Bazelaka i Walusia, to również hit na szczycie sztuk walki? Nie sądzę. Tym bardziej, że skoro zniesławiony El Testosteron odszedł w cień, dziś organizatorzy gal MMA Attack za swoją quasi-gwiazdę upodobali sobie wcześniej wspomnianego Roberta Burneikę. Jako fana sportu, raczej nie cieszą mnie spekulacje związane z kolejnymi rywalami komicznego kulturysty. A to Krystian Pudzianowski, a to ostatecznie Dawid Ozdoba… Rozumiem, że najpopularniejszy w Polsce striptizer przez wiele lat trenował amatorsko różne sporty walki, ale czy reprezentuje odpowiedni poziom, aby pojawić się na zawodowej gali? U nas to możliwe.

Żeby odkleić od siebie łatkę wiecznego malkontenta, zaznaczę, że cieszę się z tego, iż MMA stało się w Polsce tak popularne. Z chęcią oglądam kolejne gale, w których możemy podziwiać umiejętności Antka Chmielewskiego, Janka Błachowicza, Michała Materli, Mameda Chalidowa, czy swego czasu Łukasza „Jurasa” Jurkowskiego. To dobrze, że chłopaki mogą pokazać się przed szerszą publicznością. Nie będę też psem ogrodnika i dodam, że zasłużyli na godziwe zarobki. Tyle tylko, że robiący z siebie pośmiewisko celebryci „koszą siano” za udawanie profesjonalizmu. Najsłynniejszy „fajter” z naszego podwórka, czyli Mamed w ostateczności nie porozumiał się z amerykańskimi federacjami. Świadczy to o kiepskim poziomie naszych gal. Mimo iż ich organizatorzy pompują balon z napisem „świetna jakość i profesjonalizm polskich federacji”. Co ciekawe, pomimo słabszego poziomu, to właśnie na polskich ringach Chalidow zarobi więcej, niż w USA.

Skoro organizatorzy nadal poszukują tzw. „freaków”, którzy mają przyciągać widzów, to może powinniśmy szykować się do walki Tusk vs. Gowin, bądź też Kaczyński vs. Palikot. Gołota z Saletą udowodnili, iż wiek nie gra roli. Z całym szacunkiem dla obu panów, ponieważ cieszyłem się, że będę mógł zobaczyć ich starcie, choćby po wielu latach od ich świetności. 

1 komentarz:

  1. Artykuł trafia w sedno;) Mogę sie tylko przyczepić do jednego... Antek Chmielewski nie prezentuje wybitnego poziomu... a wiesz ze kilka nocy na ufc zarwalem wiec cos tam wiem...
    Podpisane
    Wiesz Kto... :)

    OdpowiedzUsuń