piątek, 22 lipca 2011

Sport: Pseudo-reprezentacje kraju

Można mi zarzucać, że lubię się powtarzać, ale jeśli jakaś patologia ma podobną przypadłość, to dlaczego by nie poruszyć jej po raz kolejny? Na łamach tego bloga nie pisałem jeszcze o kwestii nacjonalizowania zawodników, tylko po to, aby wzmocnili daną reprezentację kraju. Niektórzy mogą pamiętać mój tekst na ten temat z innej witryny, ale z racji zbliżającego się EURO, warto odkurzyć ten wątek.
Jeszcze przed Mundialem w 2002 roku, bramki dla naszej kadry strzelał Emmanuel Olisadebe. Jako młody chłopak cieszyłem się z jego goli. Dziś byłoby inaczej. Oli to pierwszy czarnoskóry zawodnik grający dla Polski. I tu pojawia się kwestia sporna, gdyż dziś uważam, że nie grał dla kraju, a tylko dla siebie i tylko po to, żeby się wypromować. Może niektórzy pamiętają jeszcze sytuacje, kiedy Olisadebe nie przyjechał na kadrę z powodu kontuzji, a za kilka dni pewnie radził sobie w Panathinaikosie Ateny. „Patriotyzm” godny podziwu. Ale czego wymagać od Nigeryjczyka, który najprawdopodobniej nie był szczery nawet wtedy, gdy podawał rok swojego urodzenia?


Rozumiem klubowe strategie transferowe, bo to zupełnie inny futbol. Nie krytykuję więc koncepcji Lechii Gdańsk, która musi jakoś zapełnić nowy stadion, a transfer Olisadebe byłby niezłym chwytem marketingowym. Kluby nie są reprezentacją kraju, więc śmiało mogą sobie pozwolić na międzynarodowe transfery. Choć uważam, że powinny także spełniać swego rodzaju misję, wychowując piłkarzy ze swojego kraju, miasta, czy szkółki piłkarskiej. Reprezentacje powstały jednak na bazie innych idei. Zapewne po to, aby (jak wskazuje sama nazwa) reprezentować dane państwo. A co taki Roger Guerreiro ma wspólnego z Polską? To, że przez kilka sezonów grał w Legii? Czy to, iż potrafi zareagować na faul sążnistym „kulwa mać”?

Brazylijczyk jest kolejnym dowodem marketingu na szczeblu państwowej piłki. Do jego nacjonalizowania swoją cegiełkę dołożył też śp. prezydent Kaczyński, który nawet dobrze nie znał nazwiska tego piłkarza. Nieco inaczej ma się sytuacja z Obraniakiem. Francuz ma chociaż polskie korzenie. Do naszej reprezentacji trafił jednak dlatego, że nie było dla niego miejsca w kadrze „Trójkolorowych”. Ludovic mówi po polsku zdecydowanie gorzej, aniżeli Lukas Podolski, reprezentant Niemiec. Poldi chciał grać w trykocie biało-czerwonych, ale nie chciał go PZPN. Teraz mogą tylko pluć sobie w brodę.

Już za rok, w Polsce i na Ukrainie ruszą Mistrzostwa Europy. Żałosny trener Smuda nie widzi potencjału w Polakach, więc ucieka się do zachowań rodem z klubowej piłki. Ale czy Perquis oraz Polanski są gwarantem sukcesu? Wedłu mnie zawodnicy, którzy mieli epizody w reprezentacjach młodzieżowych, nie powinni mieć prawa do gry w kadrze innego państwa.

Czy nie dziwi Was, że dwudziestokilkuletni mężczyźni tak późno przypominają sobie o swoich korzeniach? Gdybym był karierowiczem, też mógłbym powiedzieć, że bez względu na powołanie do reprezentacji, przypomniałem sobie dziś o korzeniach z Litwy i chcę tamtejszego obywatelstwa. W Polsce nie załapię się do reprezentacji, to może tam... Nie oszukujmy się, nowe paszporty, obywatelstwa, nacjonalizacja, to przecież tylko okazja do alternatywnego wypromowania się.

Wbrew temu co mówi klasyk polskiego komentowania meczów, w kadrze mamy już Boenischa. Franz Smuda oprócz Perquisa i Polanskiego, którzy już czekają na paszporty, ma w orbicie sowich zainteresowań także Arboledę, z którym ongiś współpracował. Ja lubię Mourinho, więc może zostanę „pseudoportugalczykiem”, jak chociażby Pepe, pochodzący z Brazylii. Ów obrońca przez kilka lat grał w lidze portugalskiej, co stało się argumentem do nadania mu obywatelstwa. Niech Smuda pomyśli więc jeszcze o Hernanim, czy Cionku. O zgrozo, pamiętajmy też, że przez pewien czas na tapecie był również żyd, Maor Melikson. Ta nacja, ze względu na swoje rzekome korzenie, mogłaby w takim razie pretendować do gry w niemal każdej reprezentacji?

Portugalia ma Pepego, Hiszpania Marcosa Sennę, Włosi Mauro Camoranessiego, Francja wielu piłkarzy pochodzących z rodzin imigrantów, a Niemcy są już reprezentacją reszty świata. Czy w tej materii również musimy podążać za zachodem? Może i nasi krajowi zawodnicy ustępują innym krajom pod względem umiejętności, ale jeśli chcemy budować sukces na zagranicznych zawodnikach, to zainwestujmy w klubową piłkę, a reprezentację pozostawmy prawdziwym, a nie wymyślonym Polakom.

7 komentarzy:

  1. "Żałosny trener Smuda nie widzi potencjału w Polakach, więc ucieka się do zachowań rodem z klubowej piłki".
    A może po prostu nie ma prawie żadnego potencjału? Dla mnie niezrozumiały jest brak powołania dla Małeckiego, ale to Smuda jest trenerem, a nie ja. Naturalizacja piłkarzy to niestety jedyne wyjście dla polskiej kadry do czasu, kiedy nie poprawimy szkolenia młodzieży. Taka jest smutna rzeczywistość...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jednak zgadzam się z tym tekstem, ponieważ przy takim obrocie spraw, niedługo powstanie swoiste "okienko transferowe" dla reprezentacji, a piłkarzy nie będzie się powoływać, a po prostu kupować...

    OdpowiedzUsuń
  3. czyli co? lepiej grać reprezentacją złożoną ze 100% Polaków i dostawać od każdego srogie lanie? lepiej popatrzmy dziś kim możemy niby się 'nacieszyć'. Smuda jest frajerem, ale też nie ma wielkich możliwości z roszadą między Polakami

    OdpowiedzUsuń
  4. Lepiej grać reprezentacją złożoną w 100% z Polaków. To jest reprezentacja kraju, a nie klub, gdzie można bawić się w transfery! Jeśli będziemy naturalizować ciapatych, to zamykamy drogę do rozwoju naszej młodzieży. Popatrzcie na to, co teraz dzieje się we Francji. Tam mieli wiele gwiazd z imigranckich rodzin, ale postanowili to ograniczyć, żeby skupić się na szkoleniu rodowitych Francuzów. A jak chcecie czarnych gwiazd z Brazylii, czy zachodu, to jak pisałem - można skupić się i inwestować w kluby.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok, ale co zrobić w sytuacji, kiedy nie ma dobrych reprezentantów pośród rodowitych Polaków? Selekcjoner ma brać zawodników, których ma pod ręką i iść na rzeź w meczach z lepszymi drużynami? Wydaje mi się, że problem leży w braku odpowiedniego szkolenia młodzieży, niskim poziomie rozgrywek Ekstraklasy itp. Nie ma, po prostu kogo powoływać do kadry, a jak już ktoś jest, to selekcjoner ma z nim jakieś dziwne zatargi- np. Patryk Małecki. Problem reprezentacji wyrasta ze wszystkich problemów polskiej piłki. Sam wolałbym, że w kadrze grali rodowici Polacy bo to co stało się z reprezentacją Niemiec to żart, ale co możemy poradzić? Bylebyśmy za bardzo nie zbłaźnili się na Euro.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak chcesz szkolić młodzież, skoro w wypromowaniu jej przeszkadzają karierowicze zza granicy? Co do Małeckiego, są z nim problemy wychowawcze,jest buńczuczny i to stanowi problem. Choć Żewłakowa i Boruca zdecydowanie niepotrzebnie pożegnano. To wielki błąd niekompetentnego Smudy. Ale drogi Gabrielu, ta hiperliberalność budzi dużo hipokryzji. Albo szkolimy naszych, albo imamy się wszystkiego, żeby nie przegrać i stajemy się pseudoniemcami.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie jednak dalej nic nie przekonało... hmmm przykładów jest multum - wolę naturalizować Francuzów niż męczyć się w meczach ze słabiutką Gruzją. W dupie mam taką reprezentację (w kraju którym 'narodowym sportem jest piłka nożna'), gdzie nawet nic nie możemy ugrać. Za słaby system szkolenia, żeby móc rozmawiać. Powiedzmy sobie otwarcie, że gdyby nie najprawdopodobniej gra w przyszłym roku takich jak Obraniak, Polanski czy Boenish pewnie byśmy nawet z grupy nie wyszlibyśmy - co więcej duże prawdopodobieństwo, że nawet bramki nie strzelilibyśmy. Z nimi na pewno mamy jakiś % szans.

    Co do pseudoniemców - ja się pytam? :D które oni na dzień dzisiejszy miejsce zajmują w światowym rankingu, a które my? czy jest to warte 70miejsca skoro istnieje możliwość bycia nawet jak za dawnych dobrych lat w pierwszej 30-20stce?

    OdpowiedzUsuń