wtorek, 19 lipca 2011

Książka: Opowieść z pustynnej planety

Jakie książki sprzedają się w Polsce najlepiej? Nie akceptuję odpowiedzi typu romansidła dla kur domowych, czy retro kryminały. W kraju nad Wisłą, aby osiągnąć sukces wydawniczy wystarczy napisać powieść z wątkiem fantastycznym. Całe półki księgarni zajmują opasłe tomiszcze fantasy napisanego przez Polaków. Powieściom tym najczęściej nie można zarzucić niczego innego niż nudę. Na całe szczęście spośród stosu podobnych do siebie książek można jeszcze wyłapać reedycje klasyków.

„ Diuna” to powieść sf napisana przez Franka Herberta w 1965 roku. Doczekała się już wielu wydań i wznowień, a mnie przyciągnęło do niej piękne wydanie okraszone ilustracjami Wojciecha Siudmiaka, ale o tym później… Nie jestem już takim fanem fantastyki jak kiedyś, przejadł mi się ten gatunek prozy, tak, więc podszedłem do „ Diuny” z pewną rezerwą. Wiedziałem, że jest to kultowa książka, która ma wielu fanów, jednak nie spodziewałem się tego, co przeczytałem. Nie uprzedzajmy jednak faktów.



Powieść Franka Herberta rozgrywa się na planecie Arrakis nazywanej przez jej mieszkańców Diuną. Ten niegościnny świat składa się prawie w całości z pustyń. Najprawdopodobniej nigdzie indziej nie panują tak trudne warunki do życia jak tam. Książę Leto Atryda otrzymał go właśnie w lenno od Padyszacha Imperatora Szaddama IV. Opuszcza swoją rodzinną planetę i wyrusza w podróż wraz z synem Paulem obdarzonym niebywałymi umiejętnościami, konkubiną Jessicą wyszkoloną przez siostry Bene Gesserit i wiernymi poddanymi. Książę przeczuwa, że na planecie czeka go wiele niebezpieczeństw, ponieważ ród Harkkonenów, który wcześniej nią zarządzał z całą pewnością nie pozwoli mu w tak prosty sposób przejąć najważniejszego globu we wszechświecie. Najważniejszego?

Tak, musicie wiedzieć, że Arrakis jest jedynym miejscem na świecie, w którym występuje przyprawa. Ten naturalny narkotyk pozwala ludziom przekraczać granice własnego umysłu i przewidywać przyszłość. Dzięki niemu nawigatorzy gildii kosmicznej są w stanie wskazywać kurs statkom kosmicznym. Kto ma przyprawę ten ma władzę oraz ogromne bogactwo. Z tego powodu książę bardzo szybko staje się ofiarą intryg, a jego syn będzie musiał szybko dorosnąć i przyzwyczaić się do nowej roli… Tyle na temat fabuły. Nie zamierzam Wam zdradza więcej, aby nie zepsuć przyjemności z czytania, a naprawdę warto zapoznać się z „ Diuną”.

Frank Herbert w świetny sposób przedstawił społeczeństwo przyszłości. Jego bohaterowie nie posługują się nowoczesnymi komputerami, ani wymyślnymi cudami techniki. Jest to w bardzo ciekawie wytłumaczone w powieści. Ludzie niegdyś zniewoleni przez myślące maszyny odrzucili je, wygrali z nimi wojnę i dzisiaj tworzenie ich jest największym grzechem. Z tego powodu wykształciły się specjalne szkoły, które zajmują się rozwijaniem umysłu i tworzeniem „ ludzkich komputerów”. Czy to nie prawdziwa i trafna diagnoza społeczeństwa? Dzisiaj coraz bardziej uzależniamy się od komputerów i nie potrafimy wyobrazić sobie bez nich życia. Czyżby Herbert przewidział Naszą przyszłość?



Największą zaletą „ Diuny” jest genialnie wymyślone uniwersum, w którym rozgrywa się akcja powieści. Może i same wątki nie są odkrywcze, ale sposób, w jaki autor je podaje i niektóre pomysły, jak na czasy, w których powstawała książka, budzą zachwyt. Podczas czytania przypomniało mi się, że już kiedyś miałem do czynienia z podobnie drobiazgowo wymyślonym światem. Było to podczas czytania „ Władcy Pierścieni”, jednak w przeciwieństwie do Tolkiena, Herbert ukazuje Nam bardziej niejednoznaczną historię, w której podział na dobrych i złych nie jest już taki prosty. Paul stara się zemścić na sprawcach upadku jego ojca, ale sam dzięki swoim proroczym umiejętnościom dostrzega niebezpieczeństwo u kresu swojej wędrówki. Czy człowiek może wpływać na los i kształtować go według własnego uznania? To jedno z pytań, które zadaje czytelnikowi ta wybitna powieść.

Oczywiście „ Diuna” nie ustrzegła się pewnych wad. Pierwszą i podstawową jest jej obszerność. Początkowe rozdziały wleką się niemiłosiernie nie wprowadzając za dużo akcji, ale kiedy wreszcie zaczyna się coś dziać, to śledzimy wydarzenia jak zahipnotyzowani. Trzeba tylko poświecić trochę czasu na przebrnięcie przez mniej interesujące fragmenty. Inną wadą jest specyficzny język, jakim posługuje się Herbert. Z początku może on być trudny do przyswojenia, ale potem, kiedy już się przyzwyczaimy dodaje on klimatu historii. No i te liczne terminy ze świata „ Diuny”, na całe szczęście wydawca dodał na końcu książki obszerny słowniczek.

Wcześniej wspominałem o tym, że książka jest bardzo ładnie wydana i posiada ilustracje przygotowane przez Wojciecha Siudmiaka. Ten uważany za czołowego przedstawiciela realizmu fantastycznego, artysta wykonał kawał dobrej roboty. Grafiki pasują świetnie do powieści i dodają magii historii Paula Atrydy. Muszę tu nadmienić, że cała książka jest bardzo dobrze wydana. Papier ma przyjemną, grubą gramaturę, a okładka pod obwolutą wydaje się być zrobiona z bibuły. Wielkie brawa dla wydawnictwa Rebis, że chce się im tak wydawać książki.

Chwil spędzonych z „Diuną” nie mogę nazwać straconymi, nawet pomimo tego, że znałem już te historię z filmu nakręconego przez Davida Lyncha. Was również zachęcam do zapoznania się z losami Paula Atrydy. Ktoś, kto czytał już te powieść, lub oglądał film, może mi zarzucić, że nie napisałem tutaj o wielu istotnych elementach tego uniwersum. O Fremenach, filtrakach, czy czerwiach. Zrobiłem to rozmyślnie. Jeżeli chcecie dowiedzieć się, co mam na myśli to przeczytajcie te książkę. Zachęcam do tego z całego serca, a sam niedługo biorę się za kolejne części cyklu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz