poniedziałek, 24 stycznia 2011

Muzyka: „Osiedlowi poeci, choć niewielu ma maturę”

Było już o przeróżnych koncertach w Trójmieście, było też o płycie poświęconej autyzmowi, a tym razem odpływamy w zupełnie inne klimaty i niestety (bądź stety) nie są to Kanary. Tym razem coś o rapie, uważanym przez sporą rzeszę ludzi za muzykę polegającą wyłącznie na przeklinaniu. Spróbuję jednak wybronić ten gatunek, sprzeciwiając się stereotypom i recenzując płytę jednego z czołowych raperów w Polsce, jakim niewątpliwie jest Pih.


W listopadzie ubiegłego roku na rynku pojawiła się płyta o nazwie „Dowód rzeczowy nr 1”. Trochę dziwna nazwa, choć jeśli ktoś orientuje się, że Pih jest magistrem prawa, może uniknąć zaskoczenia. Pozwolę sobie zatrzymać się na wątku samego artysty, ponieważ w pewnym sensie Adam Piechocki, bo tak nazywa się tenże wykonawca, burzy stereotyp chłopaka ze spodniami opuszczonymi do kolan. Pih ma na karku już 34 wiosny, więc nie jest młodzieniaszkiem sterczącym ciągle pod blokiem i pasożytującym na dochodach rodziców.



Wrócę jednak do płyty. Pomijając Intro i Outro, owa płyta, to godzina i 36 sekund dobrego rapu. Kogo jednak obchodzi ten styl muzyki, oprócz zdegenerowanych chłopaków spod bloku? Może jednak warto przyjrzeć się nieco bliżej tej muzyce, choćby ze względu na mądrość zawartą w tytule tego tekstu. Cytat wywodzi się zaś z utworu „Dokument (Słodko-gorzki smak)”. Utwór ten, wraz z kawałkiem „Brutalna leksyka” obrazuje treść zawartą na tym krążku. Po kolei, zajmę się więc analizą.

Płyta rozpoczyna się nieco szaloną piosenką „Weneckie lustro”, opowiadającą historię pacjenta, który morduje personel szpitala dla umysłowo chorych. Drastyczne i w dużej mierze taka właśnie jest ta płyta. Warto jednak zauważyć, że obok (przyznam szczerze) częstych wulgaryzmów, możemy się też spotkać z bardzo elokwentnymi metaforami. To właśnie najbardziej cenię w Pihu. Bezpośredniość i inteligencję.

Nowa płyta niesie ze sobą stały dla jej autora klimat, który jest bardzo specyficzny, wręcz nie do podrobienia. Styl i flow ( czyli głos, sposób śpiewania i rymowania) charakteryzują Piha na rynku muzycznym. „Dowód rzeczowy nr 1” przypomina poprzednie płyty tego wykonawcy. Łącznie było ich 4, jednak najnowsza jest zdecydowanie najlepsza. Doskonałym obrazem tego stylu jest drugi kawałek pt. „Ambicje nie dają mi żyć”. Można powiedzieć, że tradycyjny track Piha. Pewność siebie i krytykowanie innych, słabych raperów. Przyznam się, że swego czasu głównie za to, nie przepadałem za tym wykonawcą. Jednak jeśli wsłucha się w jego niektóre utwory, nie sposób przejść obok nich obojętnie.

Kawałkiem, o którym wcześniej wspominałem, a który idealnie pasuje do klimatu płyty jest „Brutalna leksyka”. Pih podkreśla w tym utworze wagę szczerości. Analogiczna jest także przedostatnia piosenka „Szatańskie wersety”. Treść tego utworu faktycznie jest bardzo ostra, wręcz szatańska, a jego wielką zaletą jest refren oraz goście z podziemia polskiego rapu, czyli Kaczor, Słoń i Shellerini. Laikowi mało podpowiedzą te pseudonimy, jednak zapewniam, że to istotne postaci w hip-hopowym undergroundzie.

Na płycie doszukamy się także bardzo refleksyjnych utworów, takich jak: „Czas”, czy „Zgniłych sumień cmentarz”. Notabene to mój faworyt. Kawałek bardzo refleksyjny, poruszający także kwestie religii. „Słyszę Bóg tak chciał, rzadko dzięki Bogu, to sprawy niezatapialne w alkoholu.” Czy można zaprzeczyć trafności tego wersu? Jego logice i mądrości. Poza tym, Pih nawiązuje w tym utworze także do Chrystusa i manicheizmu. Natomiast wyśpiewane słowa „Jedno wiadomo – ponad wszystko honor!” sprawiają, że po moim ciele wędrują ciarki.

W utworach Adama Piechockiego z pewnością możemy doszukać się jego światopoglądu, który jest zdecydowanie bliższy „tej prawej stronie”. Patriota, katolik, ale i homofob oraz szowinista. W sztandarowym utworze „Dokument…” możemy usłyszeć słowa „To nie jest świat, gdzie prawa daje się dla gejów, a dziecko można kupić bezczelnie na e-bay'u”. Jeśli kogoś razi tak bezpośredni przekaz, wszystko tłumaczą słowa „To jak dokument, raport z boisk, podwórek”. Czy popadam w tym momencie w ambiwalencję i zaprzeczam sam sobie? Nie uważam tak, ponieważ oprócz tego, że Pih reprezentuje hip-hopowe środowisko, wykazuje się także niebagatelnym espritem.

Zarzucany mu szowinizm również można w pewnym sensie zracjonalizować. Czy nagrywając kawałek „Femme Fatale” artysta mówi, że nienawidzi wszystkich kobiet? Raczej podkreśla i krytykuję pewną z postaw. Mimo to, w swoim dorobku ma także kilka piosenek ocierających się o miłosne wątki, a na płycie „Dowód rzeczowy nr 1” możemy usłyszeć „tylko z żoną, płynę gondolą po Wenecji”. Poza tym, możemy spotkać zdjęcia wybranki Piha na okładce płyty, gdzie oprócz jego oryginalnych odcisków palców, widnieją także fotki. Inscenizowane jest na nich aresztowanie Piha i jego partnerki.

Warto zwrócić uwagę również na kawałek „Śniadanie mistrzów’, gdzie wraz z autorem tego albumu występują czołowi reprezentanci polskiego hip-hopu. O ile nie fascynuję się Peją, należy mu oddać, iż odwalił kawał dobrej roboty, dogrywając zwrotkę do tego utworu. A Pezet? W swoim dawnym stylu (abstrahującym od nowej płyty) po raz kolejny dał popis. Szczególnie chciałbym też polecić kawałki „Gloria victis” oraz „Puszka Pandory”, gdzie obok Piha możemy usłyszeć również Chade. Notabene spotkałem się niedawno z opinią, iż to idealnie dobrany duet na polskiej scenie rapu.

Na koniec przyznam, że mimo iż spokojny utwór „Zasznurowane usta, zaciśnięta pieść”, jak i wcześniej wspomniane „Femme Fatale” oraz „Weneckie lustro” nie specjalnie mnie zachwyciły, na płycie można znaleźć też swego rodzaju deser. Jest nim niewątpliwie imprezowy kawałek „Szyja (100 g)", który powinien rozruszać imprezowych fanów nieco innej muzyki niż techno.

Mam nadzieję, że chociaż trochę zachęciłem Was do zasmakowania takiej muzyki, szczególnie w wykonaniu Piha. Według mnie warto wydać około 30 złotych na tak refleksyjny krążek, gdzie znajdziemy również nieco bardziej chilloutowe klimaty. Ciekawą koncepcją są także plany wydania klipu do każdego z utworów. Ostatecznie reasumując, wszystkich niedowiarków i nieprzekonanych pozostaje mi zaprosić do „Nowej republiki”, gdzie Pih da popis 4 marca. Warto sprawdzić ten styl i klimat.

6 komentarzy:

  1. Dobra recenzja płyty artysty, którego nie lubię i nie zapowiada się, żebym kiedykolwiek polubił. Może i teksty są inteligentne, ale nie zmienia to faktu, że Pih cały czas rapuje o tym samym( głównie depresyjne temat i szaleństwo). Dałoby się to przełknąć, gdyby nie jego pokrzykiwania, westchnięcia i flow jakby nawijał na wydechu. Jak dla mnie jedyny plus to produkcja i bity, które stoją na bardzo dobrym poziomie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezbyt lubię flow Piha, ale recenzja zachęca do sprawdzenia, co faktycznie jest na tym krążku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Beznadziejna recenzja...nie bierzcie się za coś na czym się nie znacie. A widać, że autor na muzyce się nie zna.W dodatku czyta się to na siłę i czuć powiew licealnego wypracowania.

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie wiem czy Pih jest taki czołowy raper.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ave PIH!

    Jeśli go nie słyszeliście, to po co pierdolicie takie smuty? Trzeba sie wczuć w styl rapu zeby oceniać.

    Pih piona!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tyle że Pih nie śpiewa tylko rapuje. Moim zdaniem jego poprzednia płyta "Kwiaty Zła" posiada lepsze kawałki ( nie chcę mówić iż lepsza bo nie którzy zasugerują się tym i będą myśleli że ta jest do kitu, wcale tak nie jest!). To jest jedynie według mojego gustu. Jeżeli można by było, bo bardzo fajnie mi się czyta twoją recenzję, mógł byś coś napisać o "wojnie" warszawa=poznań i dobrym znajomym Piha Tomaszu Chada?

    OdpowiedzUsuń