środa, 25 maja 2011

Muzyka: Czy „Kandydaci na szaleńców” są kandydatami do sukcesu?




Sako: Po wydaniu genialnej płyty „Zamach na przeciętność”, fani tego krążka czekali na kolejne produkcje Tego Typa Mesa. Ba, przyznam się, że sam jestem jego wielkim fanem i wręcz nie mogłem się doczekać tego, co przyniesie jego nowa płyta. W połowie kwietnia na świat przyszła kolejna "córka" Mesa, o bardzo pasującym do mnie tytule „Kandydaci na szaleńców". Poprzeczka była podniesiona bardzo wysoko, ale czy autor płyty zdołał osiągnąć poziom, który narzucił sam sobie w przeszłości?


Gabriel: Ot, dobre pytanie! Mes tak jak obiecał nie wydał solowej płyty w roku 2010 i podobnie jak Ty, ja również czekałem z wywieszonym językiem na nową produkcję. To co dostałem trochę mnie zaskoczyło. Powiem nawet dobitniej- po pierwszym przesłuchaniu byłem gotowy stracić wiarę w mojego ulubionego polskiego rapera. Czy z Tobą było podobnie?

Sako: Niestety tak. Aczkolwiek zauważyłem w sobie taką tendencję, że do każdej nowej płyty muszę się trochę przekonać, na początku do wszystkiego podchodzę sceptycznie. Z „Kandydatami na szaleńców" było podobnie. Singiel „Otwarcie" narobił mi apetytu na kawał dobrego rapu Mesa, gdzie autor karmi nas autobiograficznymi tekstami. Piotrek Schimdt nawinął w kawałku „W deszczu i w upale", że jest na poziomie szczerości, który zawstydza wszystkich. Zgodzę się. Tylko, że płytę trzeba jednak oceniać także pod względem muzycznym, wokalnym. Tutaj zabrakło mi starego Mesa, choć i teksty są nieco grzeczniejsze, niż poprzednio.

Gabriel: No właśnie, daleko im do poziomu, którym Piotrek karmił swoich słuchaczy dotychczas. Co komu po szałowych śpiewanych refrenach- notabene nie denerwują one już tak bardzo jak na „Zamachu..."- skoro historie przekazywane przez rapera są dość odtwórcze. Zgadzam się, że teksty cechuje duża szczerość, ale powiedz sam, czy nie denerwowało Cię słuchanie w paru utworach o problemach w szkole średniej? Wątek znęcającego się nauczyciela od matmy pojawia się w świetnym „Otwarciu", a potem powraca jeszcze parokrotnie. Zaczynam mieć obawy, że na następnej płycie Mes może stać się jeszcze bardziej monotematyczny.

Sako: O matmie było już i we wcześniejszych utworach, więc najwidoczniej na Typie ciąży wielka trauma. Najwięcej na ten temat zarapował w utworze „Nic wbrew sobie", gdzie wspomagała go WdoWa. Trzeba przyznać, że to jeden z najgorszych kawałków z tej płyty. Notabene, recenzując tę płytę, mamy obowiązek wspomnieć, iż została ona wydana na dwóch krążkach. Pierwszy z nich składa się z 16 utworów, a druga cd z 7. Według mnie, ta druga część może poszczycić się lepszymi piosenkami. Niemal każdy utwór z owej części przypadł mi do gustu. Muszę w tym miejscu pochwalić zróżnicowanie utworów oraz zaproszonych gości. PiH, Stasiak, Zeus, Donatan, to dobrze znani ludzie w świecie polskiego rapu, a ekipa Stereotypy wykonała kawał dobrej roboty montując kawałek „Z tym co w sobie mam". A według Ciebie nie ma jakościowej różnicy między obiema płytami?  

Gabriel: Jest i to duża. O ile pierwszy krążek, to seria mniej lub bardziej udanej różnorodności, o tyle drugi, to solidny materiał. „Z tym co w sobie mam" wpadło mi w ucho od razu. Można poczuć to zdenerwowanie Typa, które dobrze kontrastuje z żywymi instrumentami użytymi w podkładzie. To chyba pierwszy tak udany polski kawałek hiphopowy z użyciem żywej muzyki... Natomiast „Głód zwycięstwa” ze Stasiakiem, to powrót do czasów Flexxipu. Takiego Mesa bardzo mi brakuje. Wracając jednak do różnic, wydaje mi się, że Ten Typ przesadził z wydaniem dwupłytowym. Od jakiegoś czasu w Polsce widać tendencję do wydawania wszystkiego na 2 krążkach, a ja wolałbym jeden, ale porządny. Chwalisz zróżnicowanie tak? A jak przypadły Ci do gustu różnorodne bity? Wycieczki Mesa w stronę d'n'b oraz dubu.

Sako: Właśnie chciałem o tym wspomnieć. W polskim rapie panuje ostatnio moda na różnorodność. Pezet co rusz zaskakuje mnie czymś nowym, niestety tracąc w moich oczach. Mes też postanowił poeksperymentować i muszę przyznać, że kawałek „Szukam" byłby zdecydowanie lepszy, gdyby nie ten wkręcający w vixę bit rodem z typowego DrumAndBas'u. Niestety pod względem bitów, zdecydowanie bardziej podoba mi się nowa płyta Sokoła. Aczkolwiek Mes, to zawsze Mes. Bitów nie ma genialnych, ale dobre. Miażdży mnie jednak jego flow oraz teksty. Tym z pewnością Piotrek nie zawiódł.

Gabriel: Moja opinia na temat „Szukam" jest trochę inna. To właśnie ten bit ubarwia cały kawałek. Nawijka Mesa jest dobra, ale jeżeli chciał się pobawić konwencją, to powinien spojrzeć na twórczość ludzi z Wielkiej Brytanii. Taki Professor Green o wiele lepiej łączy, jak to nazwałeś wixiarskie bity z rapem. Co do produkcji albumu, to jako maniak bitów i niespełniony bębniarz (ach te czasy djembe...) muszę powiedzieć, że jest bardzo dobra. Zwłaszcza Kixnare, którego zapewne kojarzysz z pierwszego nielegala Smarka, wykonał bardzo dobrą robotę i jego podkłady należą do najlepszych. Peter Adam trochę od niego odstaje, ale nie jest gorszy od Kixa. Największym zaskoczeniem były dla mnie produkcje Mesa! Bicik w utworze „Druga strona" przyjemnie łączy się z dość depresyjnym utworem, w dodatku jedynym na płycie bez warszawskiego rapera. Co do flow, muszę się zgodzić, że to najwyższy poziom. Nie wydaje mi się, żeby w Polsce istniał jakikolwiek raper, który mógłby w najbliższym czasie przebić Piotrka.

Sako: Na płycie możemy usłyszeć, że Mes ma „kilka flow na jeden koncert” i faktycznie, jest to jego wielki atut. Koncerty gra świetne. Również jestem zaskoczony tym, że na płycie znalazły się bity jego autorstwa. To dla mnie spora nowość. Jednak ja z kolei bardziej fascynuję się bitem do „Biała laska w kusej sukni z folii". Co do urozmaiceń, muszę się przyznać, że pierwszym kawałkiem, który zdominował moje playlisty był pseudorockowy utwór „Zegar tyka". Kawał dobrej energii. Z resztą, z każdą minutą, z każdym kolejnym dniem, płyta coraz bardziej mnie do siebie przekonywała. Reasumując, jestem zmuszony stwierdzić, że kilka kwestii mnie rozczarowało. Na „Kandydatach na szaleńców" jest kilka zbędnych kawałków, które odstają poziomem, jednak po głębszej kontemplacji powiem krótko: dobra płyta. Może nawet bardzo dobra. Mimo że nie zgadzam się z wieloma treściami propagowanymi przez Mesa, nadal pozostanę jego wielkim fanem.

Gabriel: O tak, „Zegar tyka" jest zaraźliwe. Nawet mój brat, nieprzepadający za rapem, lubi posłuchać  tego utworu. Ja też się rozczarowałem, ale z zupełnie innego powodu. „Kandydatom..." brakuje jakiejś ogólnej konwencji. Jeżeli album zaczyna się od autobiograficznego „Otwarcia" to dlaczego potem dostajemy utwory, które o niczym nie mówią lub tylko powtarzają wcześniejsze treści? Spodziewałem się wydawnictwa bardziej mrocznego, ale to chyba jeszcze nie ten moment w karierze Typa... Teraz pewnie czeka nas kolejny album 2cztery7, zespołu łatwiejszego dla mnie do przełknięcia, ponieważ nie doszukuje się w nim wielkiego przesłania. Z Mesem jest zupełnie odwrotnie. Dlatego tymczasowo dostaje ode mnie żółtą kartkę. „Kandydatów..." z całą pewnością trzeba znać, ale nie jest to wydawnictwo lepsze od genialnych dla mnie „Zapisków Typa". Mam nadzieję, że Piotrek nie zawiedzie mnie kolejnymi płytami.

5 komentarzy:

  1. Wybaczcie, ale kiedy Gabriel nazwał p. Piotra "Potrkiem", trochę zwątpiłam w prefesjonalizm artykułu i nie doczytałam do końca.. Otóż, czy p. Gabriel zna p. Piotra i jest z nim na "ty"?
    Jeżeli nie, to polecam jakąkolwiek książkę na temat dziennikarstwa i zapoznanie się z dziennikarskim prawami dotyczącymi pisaniu takowych artykułów.. Studia nie zawsze są jedynym źródłem wiedzy.. A jeśli nawet, to (jak widać) zbyt małym.
    Jeżeli zaś p. Gabriel zna p. Piotra osobiścel, to odszczekuję wszystko i myślę, że będzie m odrobinę wstyd..
    Pozdrawiam obu Autorów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby Mes to przeczytał to chyba umarłby ze śmiechu. Drogi Panie Lub Pani, bo oczywiście autor się nie podpisał, daleko mi do profesjonalnego dziennikarstwa i nie uważam, żeby stosowanie się do jego reguł było niezbędne- zwłaszcza podczas pisania recenzji na amatorskim blogu. Jeżeli to Pana/ Panią usatysfakcjonuje to mogę jeszcze dzisiaj wysłać list do Mesa, w którym przeproszę go za za zwracanie się do niego na per " Ty". Myślę, że taki sposób rekompensaty będzie najlepszy.

    ps. Panowie to byli kiedyś, a dzisiaj już dawno wymarli IMO.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj nie da się dawno umrzeć;) a 'Panowie', na całe szczęście, nie wymarli; ten anglosaski zwyczaj nie do końca nas jeszcze przeżarł

    OdpowiedzUsuń
  4. nie ciekawa notka

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomysł na recenzję w formie dialogu jest beznadziejny wali mu kiczem z mordy, coś jak parę lat wstecz program Herbatka u Tadka. Po drugie "Również jestem zaskoczony tym, że na płycie znalazły się bity jego autora" co to znaczy?, poza tym raz mówicie że teksty Mesa są wtórne i wam się to nie podoba, a za chwilę twierdzicie, że teksty są świetne jeżeli coś się nie podoba w jakiejś rzeczy to nie może być świetne czy genialne bo takie określenia psują do czegoś co nie ma wad... Moim zdanie właśnie album ma koncepcję, tak jak mówi pierwszy kawałek czyli "Otwarcie" Mes na płycie jest szczery, a w kolejnych kawałkach rozwija myśli skrótowo zawarte w pierwszym, co do motywu pana od matmy to o ile dobrze pamiętam pojawił się właśnie na pierwszym wałku po czym dopiero w Nic wbrew sobie i na tym się kończy ta tematyka a "parokrotnie" to jest dla mnie więcej niż 2 razy, o których wspomnieliście. Idąc słowami klasyka, nie zgadzam się z waszym zdaniem ale będę bronił waszego prawa do wypowiadania go.

    OdpowiedzUsuń