czwartek, 2 czerwca 2011

Muzyka: Dzieciństwo zatopione w nostalgii


W swojej dalece już posuniętej muzycznej setliście, zatrzymałem się ostatnio na projekcie niezwykłym. Nigdy nie przywiązywałem do niego jakiejś szczególnej wagi, ale dopiero po czasie, przekonałem się o jego magii. Być może musiałem do tego albumu dorosnąć, zatrzymać się w codziennym biegu zdarzeń i uświadomić sobie jak wiele straciłem…

Retrospektywna podróż w okres dzieciństwa okraszona niezwykle wyszukaną alternatywą. Tak w jednym zdaniu można by określić twórczość Lenny Valentino. Projekt to niezwykły choć istniał zaledwie trzy lata i wydał jedną płytę. W tym wypadku jednak w grę wchodziła nie ilość, a jakość.


Zespół do życia powołał lider Myslovitz Artur Rojek. Jakimi pobudkami się kierował? Można domniemywać, że chciał niejako odpocząć od macierzystej formacji i zająć się innym graniem. Bardziej emocjonalnym, rzekłbym nawet smutnym, bo płyta do wesołych nie należy.

Rojek do tematu dzieciństwa podchodzi z nostalgią, aczkolwiek po tekstach można wnioskować, że dorastanie nie było dla niego takie proste. Na wydanej 12 listopada 2001 roku jedynej płycie „Uwaga! Jedzie tramwaj” znalazło się 10 utworów.

Wszystko rozpoczyna się od „Zniszczyłaś to czy zniszczyłem to ja”. Warstwa tekstowa dotyczy rozstania z kobietą. Nic już nie jest takie samo, a „na białych drzwiach widać ślady wczorajszej miłości”.

„Karuzele, skutery i rodeo” to niemal sielankowy klimat dzieciństwa. Jest kolorowo, bajecznie. Widać, że mali bohaterowie są podekscytowani wszystkim wokół. Tak też pewnie było z każdym z nas. Ekscytacja drobnostkami, które powodowały szybsze bicie serca. : )

„Jesteśmy dla siebie wrogami” to króciutka, nasycona smutkiem ballada. Rojek w tekście kontynuuje wątek miłości z pierwszego utworu i dodaje : „żyjemy z uczuciem ciągłego bólu”. Niestety, sfera uczuć to często sinusoida pełna zawirowań…

Na uwagę zasługuje „Chłopiec z plasteliny”. Muzykę ubarwia pewna nostalgia, jakby tęsknota za dzieciństwem. W 4 minutach piosenki, Rojek przedstawia swoją wczesną młodość. Wiosną „dmucha w świeczki, w wielki tort” (urodził się 6 maja). Kilka wersów dalej „lato kończy się, kasztany gniją, pada śnieg”. I tak rok za rokiem.

„Dzieci 2” to swoista psychodela. Tekst zastąpiony jest tu wypowiedziami dzieci z mysłowickiego przedszkola. Maluchy przedstawiają swoje marzenia, tworzą barwne obrazy w swoich małych główkach. Trzeba przyznać, że wplecione tu sample to całkiem udany zabieg artystyczny pana Artura. Dzięki temu, słyszymy dzieci takie jakimi są naprawdę. A bywają nieprzewidywalne.

Numer sześć to mój absolutny faworyt na płycie. Utwór tytułowy zaczyna się od stłumionych zaśpiewów Rojka. W tle pobrzmiewają delikatne akordy. Tu właśnie jest moment by popłynąć razem z muzyką. Gdy dopływamy do 4 minuty, nasze emocje pobudzane są przez rytmiczne uderzenia talerzy. Tak jest do końca piosenki. Niby nic wielkiego, a pozostaje w głowie na długo. Idealnie odbiera się takie dźwięki przebywając w wyciszonym pokoju, gdy słońce już dawno zaszło, a nieśmiałe światło lampki próbuje zaistnieć i być zauważone. Spróbujcie przekonać się o tym sami.

„Dom nauki wrażeń” to spojrzenie w przyszłość. Dziecko dorasta, staje się niejako samodzielne i łaknie nowych doznań. Stąd też pragnienie przebywania nocą w swoim ulubionym miejscu. Z tekstu wynika, że jest nim chyba strych, do którego prowadzą drewniane schody. Tam też mały człowiek „słucha rozmów gołębi” i „zasypia w pełnym świetle dnia”.

Przesiąknięta smutkiem jest kolejna kompozycja. Adresowana do ojca z prośbą, by prowadził syna dalej przez życie, bo sobie nie radzi. „Dla Taty” to zaśpiewana z goryczą w głosie piosenka. Barwa Rojka przywołuje na myśl wszystkie negatywne emocje. Ktoś kto miał wytyczać życiowe ścieżki zwyczajnie się nie spisał…

Niespiesznie pobrzmiewa gitara, w tle słychać zdystansowaną perkusję. Jest spokojnie, nieco mniej depresyjnie. Tu też jest czas by się zanurzyć w delikatnie sączących się dźwiękach. Sprawcami tej magii są panowie ze Ścianki, którzy swego czasu współtworzyli Lenny Valentino. A o czym mowa? O „Trujących kwiatach”, które jako całość brzmią tak znakomicie, że ja chcę trwać w tym zatruciu. I o dziwo jest mi z tym bardzo dobrze. : )

Na koniec „Otto Pilotto”. Jedyna kompozycja zaśpiewana tu przez Rojka w języku angielskim to przepiękna kołysanka. Tu jest czas, by zamknąć oczy i solidnie się rozmarzyć. Wówczas świat staje się uporządkowany, wszystko wokół nas zachwyca.

Czas już spać? Można, ale większość z czytających ową recenzję jest już nieco starszymi dziećmi. Tych właśnie zachęcam do ponownego odtworzenia całości płyty. Od wydania minęło 10 lat, a wydaje się, że „Uwaga! Jedzie tramwaj” w ogóle się nie zestarzała. Śmiem twierdzić, że wygrała próbę czasu i do dziś pozostaje jedną z lepszych alternatywnych płyt wydanych w naszym kraju.

Szkoda tylko, że działalność Lenny Valentino skończyła się tak szybko. Zespół koncertuje tylko okazjonalnie, czego dowodem występ na ostatnim Off Festivalu. Nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić, bo Artur Rojek już dawno za swój priorytet obrał Myslovitz i z nim święci triumfy. Lenny Valentino był swego rodzaju odskocznią od macierzystej formacji. Sam lider nie spodziewał się chyba, że jedną płytą podbije serca krytyków i zgromadzi rzesze fanów. Udało mu się to na piątkę z plusem. 

4 komentarze:

  1. Nie można brać tekstów dosłownie. Zwłaszcza w przypadku Rojka. Przeczytałeś chociaż jakieś wywiady z Rojkiem na temat?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałem, aczkolwiek to niczego nie zmienia. Recenzja to subiektywna ocena jej autora. Zgadzam się, że teksty Rojka są pełne metafor i nie należy ich brać dosłownie. Pozdrawiam! : )

    OdpowiedzUsuń
  3. niczego nie zmienia? Pisanie recenzji bez przygotowania to jak malowanie krajobrazu tylko białą farbą. No ale skoro to nie jest istotne...

    OdpowiedzUsuń
  4. Subiektywizm nie jest tożsamy z robieniem na odwal.

    OdpowiedzUsuń