poniedziałek, 3 października 2011

Sport: Alternatywa dla Baltic Areny

W piątkowy wieczór postanowiłem odpuścić sobie kolejne zwiedzanie giganta w postaci stadionu gdańskiej Lechii. Tym bardziej, że tutejsza drużyna prezentuje się zdecydowanie poniżej wszelakich oczekiwań. Na szczęście na horyzoncie fana sportu pojawił się inny ciekawy kąsek. Pojedynek siatkówki, gdzie na parkiecie zmierzyły się Lotos Trefl Gdańsk ze Skrą Bełchatów, czyli najlepszą polską drużyną i potentatem europejskich rozgrywek. Nie tylko PGE Baltic Arena jest sportowym gigantem. Leżąca na granicy Gdańska i Sopotu Ergo Arena również jest monumentalnym obiektem.

Już od kilku lat pasjonuję się wyczynami bełchatowskiej Skry. Dlatego zawody, w których weźmie udział owa drużyna, były dla mnie ciekawym kąskiem. Tym bardziej, że ulgowy bilet kosztował tylko 10 zł, a Ergo Arena to także obiekt godny szczególnej uwagi. Niestety koordynatorzy tego obiektu, bądź też sami organizatorzy spotkania niestety nie spisali się na przysłowiową piątkę.


Pierwsze mankamenty zauważyłem już w momencie zakupu biletów. Nawet idąc do kina, czy filharmonii mam możliwość wyboru miejsca i to nawet z własnego mieszkania. Niestety w kasach Ergo okazało się, że nie ma się wpływu na miejsce, w którym będzie się zasiadać. Organizatorzy tak poważnych rozgrywek nie zainwestowali w systemu, pozwalający na dobór miejsca? Trochę to nieprofesjonalne. Tak, jak otwarcie tak niewielu wejść. To próba zaoszczędzenia na stewardach, którzy mieli obstawiać te wejścia? Miło, że nikt nie sprawdzał dokumentów, nie było żadnych rewizji, ale 2 (?) wejścia na nieco mniej niż 10 tysięcy ludzi to zdecydowanie za mało. I tak, niektórzy pojawiali się na trybunach pod koniec pierwszego seta...

Kiedy wchodziłem do hali, byłem świadkiem bardzo niesmacznego zajścia. Otóż jeden z fanów stał w kolejce do jednego wejścia, ale oddelegowano go w inne miejsce. Potulnie udał się więc do kolejki przy innych drzwiach. Spędził w niej około 30 minut, po czym otrzymał informację, że tym wejściem nie wejdzie i powinien ustawić się gdzie indziej. Nie dość, że tak mało otwartych wejść, to jeszcze niewłaściwe? Żenująca sytuacja.

Na szczęście w trakcie meczu było już tylko lepiej. O dziwo, gospodarze zdołali nawet wygrać jednego seta. Mimo iż są beniaminkiem, a w ich kadrze nie ma nazbyt wiele gwiazd. Jako fan piłki nożnej byłem natomiast bardzo zdziwiony sytuacją na trybunach. Początkowo dziwiłem się, że zorganizowano 2 tak zwane młyny. Drwiłem, że sytuacja ta przypomina włoskie stadiony, jednak okazało się, że jedną z ekip są fani Skry, którzy nie byli w żaden sposób odseparowani od reszty kibiców. A że i Lotos Trefl i Skra mają żółto-czarne barwy, miałem prawo się pomylić. Jeśli ktoś nie jest w stanie mnie usprawiedliwiać, kajam się ze słowami „mea culpa” na ustach.

Skra nie prezentowała się na boisku na tyle, na ile mogła. Pomimo tego, spotkanie było ciekawe. Byłem bardzo podekscytowany na myśl zobaczenia w akcji Wlazłego, Kurka, Możdżonka, Plińskiego, czy Falaski. Muszę przyznać, że gra Bartka Kurka robiła wrażenie, aczkolwiek kiedy podchodził do serwisu, urządziłem sobie ironiczną zabawę w bukmachera, typując, czy Bartek uderzy w aut, czy w siatkę. Tylko raz się pomyliłem.

Wracając jednak do samej atmosfery. Spiker nie potrafił poderwać tylu tysięcy ludzi do fanatycznego dopingu. Nie był to ani mecz piłki nożnej, ani też naszej reprezentacji siatkowej, dlatego nie ma się czemu dziwić. Ciekawe było jednak to, że cała hala klaskała w rytm intonowany przez gości. Ba, gdy padło pytanie: kto wygra mecz, śmiało mogłem odpowiedzieć, że Skra. Na piłkarskich boiskach byłby to dowód czystej głupoty. Tutaj uszło mi to na sucho. Czemu się jednak dziwić, skoro tysiące fanów gdańskiej drużyny, na sugestię spikera przywitało kibiców gości gromkimi, ale i serdecznymi brawami. Była to dla mnie bardzo niecodzienna sytuacja. Nie będę was jednak zanudzał moimi przyzwyczajeniami z boiskowych trybun, czy relacją sportową, z którą można było spotkać się w wielu mediach.

Skupię się zaś na samej organizacji. Organizatorzy nie byli przygotowani na taką liczbę fanów. Jak się okazało, w ostatniej chwili otwarto kolejne trybuny, których nie planowano eksploatować w tym meczu. Rozumiem, że można nie spodziewać się tak wysokiej frekwencji, ale trzeba być na to przygotowanym pod względem logistycznym. Otwarcie większej liczby wejść z pewnością pozwoliłoby na uniknięcie wielu niesnasek. Problemy pojawiły się także w innej materii. Jako że podróżowałem autobusem, postanowiłem opuścić go nieco wcześniej niż powinienem. Korek ciągnął się przez ulicę Chłopską i Gospody. Lepiej było więc pokonać trasę pieszo. Ludzie podróżujący samochodem mieli trochę więcej problemów. Po pierwsze - problem z dojazdem na halę. Niestety drogi dojazdowe na Ergo Arenę nie są najwspanialsze. Zorganizowano specjalne parkingi, za które fani musieli zapłacić 5 zł. Jakże musieli się zdenerwować, kiedy okazało się, że przyjemność zaparkowania obok hali nie kosztowała ich tylko 5 zł, ale również dużo czasu, bo nawet blisko godzinę.

Takie pojedynki z pewnością będą przyciągały na Ergo Arenę wielu fanów. O ile tylko organizatorzy wyciągną wnioski. Sądzę, że mimo wielu kontroli, zdecydowanie lepiej wypada wchodzenie na obiekt piłkarski, który jest przecież dużo większy. Rozgrzeszyłbym ludzi zajmujących się owym spotkaniem, gdyby było ono przysłowiową utratą dziewictwa. Tymczasem przecież Gdańsk gościł w tym roku Ligę Światową, kiedy to padł rekord frekwencji na Ergo Arenie. Drodzy organizatorzy, nie lekceważcie naszej ligi, tylko dlatego, że drużyna prezentuje się nienajlepiej. Taki obiekt, jak i renomowani rywale z pewnością będą przyciągały wielu fanów. Mam nadzieję, że odpowiednie organy wyciągną wnioski po tym spotkaniu. Ostrzegam, że kiedyś jeszcze was sprawdzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz