środa, 4 kwietnia 2012

Film: Strach przed... Wymiotami?


Krew, dużo krwi, a będąc szczerym jej wiadra! Dorzućcie do tego jeszcze sporą dawkę jęków, wyprutych flaków i fekaliów, a będziecie patrzeć na obraz kina, które miało straszyć. Piszę w czasie przeszłym, ponieważ dla mnie współczesne horrory nie mają nic wspólnego ze strachem i odczuwaniem lęku przed nieznanym, a służą jedynie sprawdzaniu wytrzymałości żołądków widzów. Dlaczego tak się stało i czy dzisiejszy miłośnik horroru to bezwolna kukiełką, która podskakuje radośnie na widok cierpienia? Próba odpowiedzi, podparta sporą dozą przykładów, poniżej.

Wczoraj...

Jako dziecko miałem dość sporą paletę filmów, na które nie mogłem patrzeć, a sama myśl o nich powodowała u mnie niekontrolowaną gęsią skórkę. ,, Egzorcysta", ,, Piątek 13", czy ,, Omen" były dla mnie traumatycznym przeżyciem, którego nie chciałem nigdy przeżyć. Oczywiście z wiekiem lęk minął i uważam te filmy za bardzo dobre, ale moje wspomnienia idealnie pokazują to, czym był kiedyś horror. Kino grozy miał wzbudzać lęk i niepokój. Widzowie doskonale zdawali sobie sprawę( zresztą nadal tak jest), że to co widzą na ekranie to fikcja, jednak pomimo tego się bali. Oczywiście w tych filmach niekiedy występowały krwawe i obrzydliwe sceny( choćby kontrowersyjna do dzisiaj masturbacja krzyżem z ,, Egzorcysty"), jednak widz nie czuł się nimi przytłoczony tak jak dzisiaj i miały one jakiś cel.



Niczym w antycznym greckim teatrze, większość brutalnych scen rozgrywała się poza ekranem albo była tylko niedokładnie ukazywana. Nie przypominam sobie, aby jakiś starszy horror przedstawiał w dokładny sposób sceny śmierci albo specjalnie obrzydzał widzów tylko w takim celu( tak wiem, istniało coś takiego jak kino gore, ale dla mnie nie jest ono zbyt wartościowe i nie każdy o nim słyszał). Z drugiej strony nie mogę przyjąć, że nagle wszyscy zaczną doceniać filmy w stylu ,, Gabinetu Doktora Caligari", lub ,, Nosferatu: Symfonia Ciemności". W takim razie do czego zmierzam?

Wydaje mi się, że horrory, które niegdyś królowały w kinach albo pojawiały się na odtwarzaczach VHS opierały się bardziej na niedopowiedzeniach i straszeniu tym co nieznane. Dla przykładu ,, Dziecko Rosemary" Romana Polańskiego jest straszne, ponieważ widz do samego końca nie ma pewności, czy to co widzi na ekranie to majaki głównej bohaterki, czy prawda. Nawet końcówka filmu tego nam nie tłumaczy- reżyser nie zdecydował się na pokazanie dziecka bohaterki, domniemanego Antychrysta, czym przeraża widzów jeszcze bardziej. Kiedyś dało się straszyć w taki sposób, więc co się stało? Przede wszystkim trzeba spojrzeć na współczesne horrory. Moim zdaniem trudno je nawet nazwać kinem grozy, ale co poradzić...



Dzisiaj...

Na początek mały wysiłek umysłowy: zamknijcie oczy i spróbujcie wymienić kilka horrorów z ostatnich lat. Teraz wykreślcie z tej listy wszystkie azjatyckie straszydła, które opierają się i kopiują ,, Krąg" Hideo Nakaty( swoją drogą, nakręcono ten film na podstawie książki) i spójrzcie co pozostało. Jestem pewny, że na Waszej liście nie znajdzie się ani jeden film, który straszy w dobrze znany fanom kina sposób( może ktoś wspomni o ,, Amityville"), a jedynie duża gama okrutnych obrazów. Co się stało, że horrory przeobraziły się w coś takiego? Moim zdaniem winni są sami widzowie.

Nie chcemy już oglądać filmów, w których straszy nas skrzypnięcie podłogi, czy nagle pojawiająca się przed ekranem postać. ,, Paranormal Activity" doskonale pokazało( przynajmniej w moim przypadku), że taki sposób straszenia się już przejadł. Nie robi to już na nikim wrażenia, po obejrzeniu całej gamy ,, Pił" i tym podobnych obrazów. Nie zamierzam oceniać, czy to dobrze, czy źle, ponieważ nie taki jest cel tego krótkiego tekściku. Chcę raczej ukazać to, jak odczuwanie strachu z powodu czegoś nieznanego i obcego, przerodziło się w poszukiwaniu chorej ,, uczty" dla oczu. Im więcej okrucieństwa i krwi, tym bardziej ,, straszny" jest film w odczuciu dzisiejszego widza. Nasz świat jest już tak brutalny, że chcemy nawet w wolnych chwilach patrzeć na śmierć i krew.

Spójrzcie na szybką ewolucję tego rodzaju filmów. Na samym początku istniało kino gore, opierające się na pokazywaniu jak najokrutniejszych scen. Do dzisiaj, debiutancki film Petera Jacksona( tak, to ten reżyser od ,, Władcy Pierścieni") pt. ,, Martwica Mózgu" jest uznawany za klasykę tego rodzaju kina. Z tymże wtedy takie obrazy nie były bardzo popularne i stanowiły ciekawą odskocznię od głównego nurtu horrorów. Dzisiaj bez coraz większego okrucieństwa i pokazywani brutalności w dosłowny sposób, kino nie może się niestety obejść. ,, Dziełka" pokroju dylogii ,, Ludzkiej Stonogi" , ,, Martyr" , czy też ,, Inside", pokazują, że kino grozy chyba sięgnęło dna.

Jutro, czyli spróbujmy podsumować te bazgroły...

Kino ciągle się zmienia i przechodzi nieustanną ewolucję, na co nie możemy nic poradzić. Horrory opierające się na budowaniu klimatu i dyskretnym straszeniu nie mają dzisiaj niestety racji bytu. Przede wszystkim straszyłyby tylko osoby niewyrobione w tym gatunku, a po drugie raczej mało kto chciałby je oglądać. Nie oznacza, to jednak, że jesteśmy skazani na podziwianie na ekranie obrazów niczym z rzeźni! Nie wiem jak Wy, ale ja od pewnego czasu nie oglądam w ogóle horrorów, ponieważ nie widzę żadnej przyjemności w patrzeniu na cierpienie ludzi, które jest pozbawione żadnego sensu. Kiedyś kino grozy miało jakieś przesłanie i chociaż starało się ukazywać zachowanie ludzi w sytuacjach ekstremalnych i wybiegających poza normalne pojmowanie rzeczywistości. Dzisiaj jedynym celem jest ból, krew lejąca się strumieniami na ucieszonych widzów, a jeszcze trochę i będzie dopełniać ją sperma... Brakuje mi tutaj jakiegokolwiek sensu, więc nie zamierzam tego oglądać. Strach przed nieznanym został zastąpiony lękiem przed wymiotami. Dziękuje bardzo za taką grozę!

2 komentarze:

  1. Trick'r'Treat - dobry horror ostatnich lat...
    nie straszny, ale klimatyczny, z dystansem... po prostu dobry

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkowicie się z tym zgadzam.

    OdpowiedzUsuń