
Na samym początku chcę, abyście wiedzieli, że ten tekst nie ma na celu marudzenia na temat świąt i przekonywania Was do moich teorii. Zamierzam po prostu podzielić się tym co sądzę o tym okresie i zrobię w to sposób, który wychodzi mi najlepiej. Zacznę od tego, że magię świąt zabija już na wstępie brak śniegu. W tym roku warunki meteorologiczne są takie, jakie są i nie da się nic z tym zrobić. Zamiast śniegu mam za oknem kałuże i nawet nie czuję takiego chłodu, jakim powinna charakteryzować się zima. Co prawda temperatury spadły, ale śniegu nadal nie ma i nie będzie, a teraz najzabawniejsze: w sumie się z tego cieszę. Ostatnio podróżuję dużo pociągami i wizja wagonu, który utkwił w zaspach nie podoba mi się wcale, a wcale. Dlatego mam trochę żalu, że za oknem nie ma białego puchu, ale równocześnie się cieszę z tego powodu. Tak, to trochę skomplikowane...