niedziela, 10 kwietnia 2011

Społeczeństwo: Ale portale

Ludzie mają dwie podstawowe tendencje. Jedną do majsterkowania, eksperymentowania i wymyślania gadżetów oraz drugą, do uzależniania się od nich. Kiedy w Polsce powstał duży portal społecznościowy, miał on na celu łączyć ze sobą dawnych znajomych ze szkolnej ławki. Koncepcja ciekawa, tyle tylko, że przerodziła się w istną manię.

O ile pamiętam, zaczęło się od strony fotka.pl. Nie miała ona tak szczytnych założeń, jak aktualne portale społecznościowe. Po co więc była? Żeby móc pokazać się wirtualnym znajomym, bądź po prostu pochwalić i polansować się swoim zdjęciem. Ongiś nawet ja byłem młody i głupi (o ile nie jestem nadal) i chwaliłem się swym pięknym licem przed nowopoznanymi koleżankami. Na szczęście pojawił się jakiś trywialny bodziec i wydostałem się z tej matni. Żadna z niewiast nie mogła mi już napisać „dyszka to za mało, by opisać Twoje ciało”. Ku mojemu nieszczęściu na portalu pojawiły się coraz odważniejsze fotki, a ludzie uzależnili się od tego jakże bezideowego portalu.


Po dotychczasowych rozczarowaniach, długo walczyłem, aby nie wpaść w nową pułapkę. – Za 5 lub 10 lat założę tu konto i będę szukał znajomych, ale na razie dajcie mi spokój – myślałem. Bo trzeba przyznać, że nowopowstały portal ideę miał godną pochwały. Dzięki naszej-klasie mógłbym dziś kontaktować się ze znajomymi z mojego rodzinnego miasta, czy też ze szkół, do których uczęszczałem. Niestety popularność n-k padła. Choć owe „niestety” pada z moich ust po długim namyśle. Przecież wszyscy maniacy, którzy spędzali na tym portalu po kilka godzin dziennie, przez cały ten czas nie poszukiwali znajomych. Z resztą widzieli się zazwyczaj 5 razy w tygodniu, więc jaki w tym sens?

Dziś mamy nowego pożeracza czasu, a n-k odchodzi w zapomnienie. Łączmy się teraz międzynarodowo poprzez facebooka. Polska zawsze musi gonić za Zachodem, czy Amerykanami. Oczywiście byłbym hipokrytą, gdybym stwierdził, że nie używam popularnie zwanego „fejsa”. We wszystkim trzeba znaleźć jednak umiar. Oczywiście pomysły takowych portali społecznościowych mają swoje zalety. Dzięki nim mamy łatwiejszy kontakt z wieloma znajomymi, możemy odnaleźć poszukiwaną przez nas osobę, podzielić się swoją opinią i co najważniejsze dla mnie – rozreklamować dany produkt. Skoro facebook ma jakieś zalety, korzystajmy z nich…

Jest jednak jedno ogromne, wręcz monumentalne „ALE”. Czy owa witryna powstała po to, żebyśmy porzucili swoje prawdziwe życie i przenieśli się do sieci? Znam osobników, które w tak zwanym Realu boją się wykrztusić słowo, ale w sieci to istni wyjadacze. Są też tacy, którzy w Internecie prowadzą drugie, wyimaginowane życie. Portale społecznościowe nie powstały jednak po to, aby zaniedbać znajomych, zdecydowanie mniej wychodzić z domu, czy marnować czas na kilkugodzinne pałętanie się po tych stronach.

Nie dajmy się porwać matni wirtualnych uzależnień i nie zamieniajmy prawdziwego życia na secound life w sieci. Jak doskonale wiemy, uzależnienia nie są niczym pozytywnym, tym bardziej, że ludzie prowadzący facebooka archiwują wszystko co z nami związane. A przecież chyba nie chcemy być inwigilowani? Korzystajmy z dobrodziejstw techniki, ale z głową moi drodzy, z głową.

1 komentarz:

  1. Trafne spostrzeżenia.
    A co do osób żywo atakujących nas na "fejsie", oj znam takie przypadki ;)

    OdpowiedzUsuń