Rzekomo każdy kij ma
dwa końce. Możemy także wyróżnić dwie strony medalu. Ale, czy zachowanie będące
dla jednych z gruntu złe, dla innych może być dobre? Zdaję sobie sprawę, że na
świecie istnieje całe mnóstwo obrzędów religijnych, dlatego też postaram się
abstrahować od nich. Temat, który chcę dzisiaj poruszyć jest bardzo
skomplikowany, ponieważ okazuje się, że z moralnego punktu widzenia, mogę być
jednocześnie i zły, i dobry.
Relatywizm moralny może doprowadzić do tego, że nasza
percepcja będzie zakręcona, niczym koń na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną.
Rozumiem, że każdy żyje według swoich zasad i każdy ma swoje sumienie. Jak
jednak można postrzegać tę samą postawę w dwa zupełnie skrajne sposoby?
O ile jestem w stanie zrozumieć zasady manicheizmu i dualizmu
moralnego, to teorie propagowane przez Heraklita z Efezu wydają się
niedorzeczne. Protagoras i sofiści sugerowali, że miarą wszystkiego jest
człowiek, ale czy to wystarczy, aby zyskać prawo do usprawiedliwienia
wszystkiego? Znak jing i jang można traktować jako symbol dualizmu, ale to, że
ktoś pojmuje zło, jako dobro, nie prowadzi już do równowagi w przyrodzie.
Tekst ten nie jest swego rodzaju wyprawą krzyżową,
konkwistą. Tym razem nie będę namawiał do religijnego fanatyzmu. Chcę Wam
jednak uświadomić, że termin zwany relatywizmem moralnym jest drogą na skróty.
Być może niektórzy lubią takie drogi, ale czy relatywizm nie jest uniwersalnym
wytrychem, będącym usprawiedliwieniem dosłownie wszystkiego? To zupełnie
nielogiczne, jak argument „nie, bo nie”.