Żyjemy w czasach, kiedy każdy, kto nie jest fanatykiem tolerancji jest nazywany faszystą. Każdy przejaw patriotyzmu, czy dbałości o wartości naszych przodków i tradycje stawia się dziś na równi z Hitlerem. Nie jesteś zadowolony z tego, że w sejmie zasiada czarnoskóry polityk? Ciemnogród! Nie przemawia do Ciebie transseksualista w sejmie? Nie ważne, że nikt nie zna jego dokonań politycznych. Ważny jest Twój brak tolerancji! Poseł pedał? Jesteś „chory na homofobię”! To nie istotne, że ten człowiek nie ma większego pojęcia o polityce.
Nadeszły czasy, kiedy Janusz Palikot porzucił już wykorzystaną organizację „Wolne Konopie”, które notabene pomogły mu w sukcesie wyborczym. Teraz polityk z Lublina wprowadza do sejmu polityczną hołotę i społeczną patologię. Bo jak nazwać różowego Biedronia, który przeciwstawia się i krytykuje wszelkie przejawy patriotyzmu? Jego wartość polityczna została zdemaskowana przez Monikę Olejnik. Z resztą, Robert Biedroń przy każdej sposobności ośmiesza się sam. Przez krótki okres, w którym poseł Ruchu Poparcia Palikota zasiada w sejmie, „Pierwszy homoś RP” śmiało zasłużył już na miano sejmowego błazna. Ale czy Palikot dobierał swoich współpracowników ze względu na wiedzę polityczną? Mimo że Biedroń jest z wykształcenia politologiem, o dziwo jego wiedza z tej dziedziny jest naprawdę nikła. Pokuszę się więc o stwierdzenie, że argumentem, który promuje członków RPP jest po prostu ich kontrowersyjność.