Można mi zarzucać, że lubię się powtarzać, ale jeśli jakaś patologia ma podobną przypadłość, to dlaczego by nie poruszyć jej po raz kolejny? Na łamach tego bloga nie pisałem jeszcze o kwestii nacjonalizowania zawodników, tylko po to, aby wzmocnili daną reprezentację kraju. Niektórzy mogą pamiętać mój tekst na ten temat z innej witryny, ale z racji zbliżającego się EURO, warto odkurzyć ten wątek.
Jeszcze przed Mundialem w 2002 roku, bramki dla naszej kadry strzelał Emmanuel Olisadebe. Jako młody chłopak cieszyłem się z jego goli. Dziś byłoby inaczej. Oli to pierwszy czarnoskóry zawodnik grający dla Polski. I tu pojawia się kwestia sporna, gdyż dziś uważam, że nie grał dla kraju, a tylko dla siebie i tylko po to, żeby się wypromować. Może niektórzy pamiętają jeszcze sytuacje, kiedy Olisadebe nie przyjechał na kadrę z powodu kontuzji, a za kilka dni pewnie radził sobie w Panathinaikosie Ateny. „Patriotyzm” godny podziwu. Ale czego wymagać od Nigeryjczyka, który najprawdopodobniej nie był szczery nawet wtedy, gdy podawał rok swojego urodzenia?